Polska poruszy kwestię prac nad nowelizacją dyrektywy gazowej, która wymierzona jest w projekt gazociągu Nord Stream 2, na poniedziałkowym spotkaniu ministrów ds. energii krajów Unii Europejskiej w Luksemburgu – powiedziało PAP unijne źródło.

Choć Parlament Europejski przedstawił już swoje stanowisko w sprawie nowych przepisów, to w Radzie UE prace toczą się wolno.

Za tempo tych prac w Radzie UE (organie reprezentującym kraje UE) odpowiada prezydencja bułgarska. Bułgarzy tłumaczą to m.in. tym, że istnieją wątpliwości prawne, co do kształtu nowych przepisów, a to wpływa na różnice zdań wśród krajów unijnych.

Według ocen dyplomatów w Brukseli szybkich prac nad tekstem chce 10-12 państw członkowskich, w tym Polska; jednak niektóre kraje, a wśród nich Niemcy, na spotkaniach grup roboczych składały wnioski o dodatkowe analizy, co wydłuża debatę.

Projekt dyrektywy nie jest skomplikowany od strony prawnej. Ma jednak kluczowe znaczenia dla europejskiego rynku gazu - wprowadzone zmiany mają jednoznacznie wskazać, że podmorskie części gazociągów na terytorium UE podlegają przepisom trzeciego pakietu energetycznego.

Jeśli takie przepisy zostałyby przyjęte, to mogłyby zagrozić opłacalności projektu Nord Stream 2. To jednak gra z czasem, bo budowa gazociągu już się rozpoczęła, a praca nad nowymi przepisami idzie opieszale. Część ekspertów wskazuje, że spowolnienie prac może spowodować, że gazociąg powstanie, zanim nowe prawo wejdzie w życie.

„Ostatnie posiedzenie grupy roboczej, zajmującej się tą sprawą, odbyło się 22 maja. Omówiono wtedy nowe możliwości kompromisu. W opinii prezydencji stanowiska państw członkowskich są wciąż rozbieżne i nadal potrzebne są dodatkowe prace na poziomie technicznym. Niektóre z wątpliwości, takie jak zakres dyrektywy czy wymogi dotyczące derogacji (…), wymagają gruntownej oceny politycznej” – poinformowało PAP źródło unijne.

Termin kolejnego posiedzenia nie został jak dotąd wyznaczony. Dlatego Polska postanowiła poruszyć tę kwestię na poniedziałkowym spotkaniu ministrów ds. energii, choć nie przewiduje tego harmonogram spotkania.

Optymizm w kwestii szybkiego wejścia w życie nowych przepisów wyraził niedawno wiceszef KE Maros Szefczovicz. 25 maja poinformował, że prace nad nowelizacją unijnej dyrektywy gazowej są na finiszu.

"Jeśli chodzi o nowelizację dyrektywy gazowej, jesteśmy bardzo blisko porozumienia. Teraz bułgarska prezydencja musi przedstawić (projekt) na spotkaniu ambasadorów państw członkowskich" - powiedział wtedy Szefczovicz dziennikarzom.

Tego samego dnia, mniej optymistycznie, wypowiedział się wicemarszałek Senatu Adam Bielan, który przypomniał, że nowelizacji ciągle sprzeciwiają się Niemcy i Austria.

"W tej chwili zdecydowana, przygniatająca większość państw zgadza się z tym, że tę dyrektywę należy przyjąć. Trudno powiedzieć, czy ona zostanie przyjęta w ciągu najbliższych czterech tygodni, jeszcze za prezydencji bułgarskiej. Później niestety prezydencja przechodzi w ręce jednego z dwóch krajów, które wciąż się sprzeciwiają (dyrektywie - PAP), czyli w ręce Austrii. Tak naprawdę jest to trochę wyścig z czasem" – zaznaczył wtedy Bielan.

Komisja Europejska przedstawiła propozycje nowelizacji dyrektywy gazowej w listopadzie 2017 roku.

Projekt musi być zaakceptowany przez kraje członkowskie, żeby mógł trafić do negocjacji z PE, który już nowe przepisy poparł. Dlatego po decyzji krajów ostateczny kształt dyrektywy mógłby zostać zaakceptowany dość szybko.

Przeciągnięcie sprawy do czasu, kiedy prezydencję unijną obejmie Austria, czyli do lipca, byłoby fatalne z punktu widzenia krajów opowiadających się za zaostrzeniem przepisów. W Brukseli nikt nie ma wątpliwości, że Wiedeń, w którego interesie leży, by Nord Stream 2 powstał (w projekt jest zaangażowany austriacka spółka OMV), nie będzie skłonny do szybkiej pracy nad nowymi przepisami.

Z Luksemburga Łukasz Osiński