W czasie zakończonej w piątek wizyty w Pekinie prezydent USA Donald Trump nie doszedł do porozumienia z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem w sprawie Korei Północnej ani Morza Południowochińskiego – powiedział PAP hongkoński politolog Joseph Cheng.

Obaj przywódcy „zgodzili się, że się nie zgadzają” w sprawie północnokoreańskich zbrojeń - ocenił Cheng.

Jego zdaniem, wbrew zabiegom Trumpa chińskie władze pozostały przy swoim stanowisku, zgodnie z którym będą stosować wobec reżimu sankcje, ale tylko w ramach rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. „Pekin nie ma zamiaru popychać Pjongjangu do wojny” - powiedział politolog, oceniając, że tego właśnie mógłby sobie życzyć amerykański prezydent.

Chiny uważają siłowe rozwiązanie problemu za zbyt kosztowne i niebezpieczne, a same sankcje gospodarcze nie wystarczą, by przekonać Pjongjang do wstrzymania programu zbrojeń nuklearnych – ocenił Cheng, emerytowany wykładowca Miejskiego Uniwersytetu w Hongkongu.

„Jedyny sposób to rozmowy, ale Donald Trump z pewnością nie jest obecnie zainteresowany negocjacjami. Tak więc (Xi i Trump) w dalszym ciągu się nie zgadzają” - powiedział.

Według niego USA i Chiny zawarły „przyjacielskie porozumienie”, zgodnie z którym będą „wyciszać dzielące je różnice”. Żadna ze stron nie udzieliła publicznych deklaracji w sprawie Morza Południowochińskiego, gdyż „oczywiste jest, że nie mają do pokazania żadnego konsensusu, wolą więc pominąć tę kwestię” - ocenił politolog.

Chińczycy budują sztuczne wyspy i instalacje wojskowe na Morzu Południowochińskim, do którego prawa roszczą sobie oprócz nich również Filipiny, Wietnam, Brunei, Malezja i Tajwan. Waszyngton zwracał wcześniej uwagę, że budowane przez Pekin wyspy mogą posłużyć do ograniczenia swobody żeglugi na tym akwenie.

Amerykański prezydent ocenił w Pekinie, że Chiny mogą „łatwo i szybko” rozwiązać problem zbrojeń Korei Północnej, jeśli tylko prezydent Xi będzie nad tym pracował. Wcześniej groził północnokoreańskiemu przywódcy Kim Dzong Unowi, że USA są gotowe użyć przeciwko niemu „pełnego zakresu swoich niedoścignionych możliwości militarnych”.

Xi nie posunął się – przynajmniej publicznie – dalej, niż do powtórzenia, że Chiny wspierają dążenia do rozbrojenia nuklearnego Pjongjangu na drodze pokojowych rozmów i dyplomacji.

Podczas wizyty Trumpa amerykańskie i chińskie firmy zawarły umowy opiewające na 253 mld dolarów. „Chiny z pewnością chciały pokazać, że są skłonne pomóc, by Donald Trump miał się czym pochwalić po powrocie ze swojej azjatyckiej podróży” - ocenił Cheng.

„Te 250 mld dolarów w kontraktach może być uznane za znaczący efekt podróży Donalda Trumpa. Poza tym nie ma zbyt wiele do pokazania” - powiedział politolog.

Zaznaczył, że wiele z tych umów ma charakter wstępnych porozumień, które dopuszczają w przyszłości zmianę warunków. Dodał, że przy okazji państwowych wizyt w Chinach „bardzo typowe” jest zbieranie przeszłych i przyszłych kontraktów i przedstawianie ich jako jednego pakietu o imponującej wartości.

Zdaniem Chenga chińskie władze doskonale zdają sobie sprawę, że nie mogą w nieskończoność utrzymywać olbrzymiego dodatniego salda w wymianie handlowej z USA, co wynika również z interesów samych Chin. „Chiny muszą przestawić się na konsumpcję wewnętrzną, by utrzymać rozwój. Dlatego są skłonne zmniejszyć dodatni bilans handlowy, inwestować więcej w Stanach Zjednoczonych i więcej od nich kupować” - powiedział politolog.

Donald Trump przebywał w Pekinie od środy do piątku. Była to jego pierwsza wizyta w Chinach.

Z Kantonu Andrzej Borowiak

anb/ jo/ mc/