Wszystko zaczęło się od apelu, z jakim w felietonie, opublikowanym w połowie czerwca, wystąpił do świnoujskich samorządowców redaktor tamtejszego, lokalnego tygodnika. Chodziło o podjęcie starań, w celu nazwania jednego z nowych statków Polskiej Żeglugi Morskiej imieniem miasta - Świnoujście. Niektórzy, zasłaniając się regulacjami prawnymi, twierdzą, że jest to niemożliwe. Czy rzeczywiście?

Andrzej Sokołowski, redaktor "Wyspiarza Niebieskiego" ubolewał, że odzew na jego apel był zdawkowy. Interpelacja radnego Wiesława Górecznego z PO zaś - zdaniem Sokołowskiego - pozbawiona jakichkolwiek argumentów. W odpowiedzi, prezydent miasta Świnoujście Janusz Żmurkiewicz, powołując się na rozmowę z dyrektorem naczelnym PŻM Pawłem Szynkarukiem, stwierdził, że problemem jest nazwa miasta, ponoć długa i trudna do wymówienia przez obcokrajowców. Tymczasem w PŻM egzystują nazwy statków dłuższe i trudniejsze...

Świnoujście z pewnością zasługuje na umieszczenie jego nazwy na burcie któregoś z polskich statków. Szczególnie statku Polskiej Żeglugi Morskiej, bo jednostki tego armatora zawijają tu częściej niż do Szczecina, gdzie znajduje się siedziba firmy.

Zauważmy, że od lat w Kanale Kilońskim pracuje mały prom symetryczny o nazwie Swinemünde (przeprawa promowa Kudensee w dystrykcie Steinburg landu Schleswig-Holstein w Niemczech). Można tam też spotkać promy o nazwach Küstrin (Kostrzyń), Danzig (Gdańsk), Breslau (Wrocław), Kolberg (Kołobrzeg), Oppeln (Opole) i Stolpmünde (Ustka).

Świnoujście - niewielki drobnicowiec (1904 t nośności, 86 m długości) polskiego projektu B-452, zbudowany w Rumunii w 1969 r. - pływał barwach Polskich Linii Oceanicznych w latach 1969-1986. Warto odnotować także okręt Marynarki Wojennej RP, który nazwę Świnoujście nosił przez 33 lata (od 1973 roku).

Nazw z "ogonkami" było w przeszłości we flotach polskich armatorów bardzo wiele i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Były to jednak czasy, gdy statki rejestrowane były pod polską banderą, w polskim rejestrze. A jak to jest obecnie?

Największy polski armator - Polska Żegluga Morska - jest przedsiębiorstwem państwowym i właścicielem 80 statków o łącznej nośności 2,7 mln ton. Są to 73 masowce, 3 siarkowce i 4 promy morskie. Wszystkie zarejestrowane pod tzw. "wygodnymi" banderami (Vanuatu, Malta, Liberia, Bahama i Cypr). Faktycznie, w ostatnich latach, w ramach realizowanego aktualnie programu inwestycyjnego, zakładającego wejście do eksploatacji do 2015 roku 38 nowych statków, unikano ogonków w nazwach.

I tak w 2009 roku do eksploatacji weszło 5 masowców o nośności 37 700 t ze stoczni Xingang: Mazowsze, Orawa, Kurpie, Kociewie i Polesie. W 2010 r. dostarczono 8 statków, w tym: 3 kamsarmaxy ze stoczni New Times Shipyard o nośności prawie 80 000 t: Giewont, Jawor i Ornak, 4  "jeziorowce" ze stoczni Mingde o nośności po 30 000 t: Miedwie, Drawsko, Resko, Wicko i statek z serii 37 700 t z Xingang - Wadowice II. W 2011 roku flota PŻM powiększyła się o następujące statki: Rysy (80 000 t), Juno (30 000 t), Lubie (30 000 t) i Regalica (16 900 t). W 2012 roku wchodzą do eksploatacji: Solina, Narew, Raba, Olza, Prosna, San, Skawa, Ina, Szczecin, Mamry, Koszalini Gdynia.

Czytaj więcej: Największy program inwestycyjny...

W grupie panamaxów (nośność od 73 500 do 79 694 t) na 10 statków, 3 mają w nazwach polskie znaki z "ogonkiem". Są to Solidarność, Polska Walcząca i Orlęta Lwowskie.  W grupie handy-size wśród 63 - takich statków jest 7: Ignacy Daszyński, Stanisław Kulczyński, Rodło, Ziemia Łódzka, Ziemia Cieszyńska, Ziemia Górnośląska, Ziemia Gnieźnieńska.

Na kadłubach statków nazwy występują jednak bez "ogonków". Nie dlatego, zdaniem Andrzeja Sokołowskiego, że tak stanowią jakieś dyrektywy, czy przepisy, lecz wyłącznie dla wygody.

- Nazwa statku Swinoujscie pisana bez "ogonków" i tak jest wdzięczniejsza i łatwiejsza do wymówienia przez obcokrajowców niż np. Szare Szeregi - przekonuje Sokołowski. 

Mały, szczeciński armator, eksploatujący głównie statki rzeczno-morskie - Baltramp, stosuje podobną strategię w nazewnictwie, co PŻM. Są to nazwy polskie (polskich rzek), ale dobierane tak, by unikać "ogonków" - Drawa, Osa, Rawa, Poprad, Olza.

Niezależnie od kontrowersji związanych z rzekomą niemożnością nadania statkowi nazwy ważnego polskiego portu i zarazem morskiego kurortu, armatorom takim jak PŻM, czy prywatny Baltramp, należy się uznanie za polskie nazwy statków.

Wywodząca się ze Szczecina i wciąż posiadająca tam biuro zarządu floty, ale od jakiegoś czasu formalnie cypryjska firma Euroafrica Shipping Lines, w ostatnich latach nadaje statkom nazwy omijając problem polskich znaków (np. następca wycofanego z eksploatacji promu kolejowo-samochodowego Mikołaj Kopernik to Kopernik). Ostał się jednak we flocie tego armatora jeden statek z jak najbardziej polską nazwą - niedawno remontowany i odświeżany w Gdańskiej Stoczni Remontowej SA prom Jan Sniadecki (pod banderą Cypru). Taką właśnie nazwę (bez kreski nad "S") ma wymalowaną na burcie. Gdy zarejestrowany był pod polską bandera, kreska była. Na rufie, pod nazwą, widać wciąż napawane litery układające się w nazwę portu macierzystego - "Szczecin", zamalowane literami "Limassol").

W POL-Euro zachował się jeden statek z polska nazwą - Wloclawek, ale nie Włocławek.

Wielu mniejszych, zazwyczaj prywatnych polskich armatorów, już w samym doborze nazw nie przywiązuje wagi do propagowania na morzach i oceanach polskich nazw geograficznych, czy ważnych postaci z polskiej historii. Podobnie jak Euroafrica (np. Emerald, Onyx, Alexander 1), uciekają w stronę - chyba źle pojętego - uniwersalizmu. I nadają swoim statkom nazwy nie tylko bez "polskich ogonków", ale wręcz obcojęzyczne.

W barwach szczecińskiego armatora Unibaltic pływają kamienie szlachetne i półszlachetne oraz minerały, zapisane właściwie nie wiadomo w jakim języku - Ametysth, Agath, Amonith, Azuryth, Thurkus. Niektóre są zgodne z pisownią angielską, ale np. Ametysth po angielsku zapisywany być powinien jako Amethyst. Z drugiej strony - prywatnemu armatorowi nie można narzucać, jakie nazwy ma nadawać składnikom jego własnego majątku. Armatorzy państwowi też działają jako niezależne firmy, w oparciu o prawo handlowe i w ich przypadku też nie może być mowy o jakimś odgórnym, administracyjnym narzucaniu nazw statków.

Nierzadko też, dla wygody obcokrajowców, dochodzi do przypadków kuriozalnych i tworzenia dziwolągów, jak w przypadku jachtu Nashachata (chodziło oczywiście o "naszą chatę").


Wróćmy jednak do największego polskiego armatora. Jak już wspominaliśmy, w realizowanym programie inwestycyjnym nowe statki mają nazwy bez polskich znaków. Tymczasem - podkreśla dziennikarz "Wyspiarza Niebieskiego" - po morzach i oceanach pływają tysiące statków, których nazwy wypisane są na burtach "krzaczkami" chińskimi, koreańskimi, czy równie dla europejczyków egzotycznymi literami tajskimi, arabskimi, izraelskimi, itd. Statki te w większości noszą bandery państw, w których alfabetach nie ma tych specjalnych znaków.

- Ani długość, ani pisownia nazw statków w rejestrach różnych państw, w tym tych oferujących "wygodną" banderę, nie stanowi więc żadnej przeszkody - przekonuje Andrzej Sokołowski.

Na poparcie przytacza rozporządzenie ministra infrastruktury z dnia 30 kwietnia 2004 roku w sprawie nadawania i zatwierdzania nazwy statku morskiego, które dotyczy statków o polskiej przynależności państwowej (nie tylko więc statków pod polską banderą, czy w polskim rejestrze). Rozporządzenie szczegółowo określa, co może być nazwą statku, a także między innymi i to, że właściciel, nadając statkowi nazwę, używa liter i cyfr stosowanych w języku polskim (!).

W Kodeksie morskim w art. 10 jest podana definicja statku o polskiej przynależności. To jednostka stanowiąca polską własność (lub za taką uważana, albo taka, która czasowo uzyskała polską przynależność). Wszystkie statki PŻM są polską własnością, choć nie da się ukryć, że pośrednio - przez zależne, należące do grupy PŻM spółki rejestrowane za granicą.

Artykuł 11 stanowi, że statek o polskiej przynależności jest obowiązany podnosić polską banderę. Z artykułu 19 wynika z kolei, że właściciel może wnioskować o zawieszenie polskiej przynależności statku. Postanowienie o zawieszeniu wydaje izba morska. W okresie zawieszenia polskiej przynależności, statek nie może podnosić polskiej bandery.

Zgodnie z art. 20 nazwa statku stanowiącego polską własność, którego polska przynależność została zawieszona, nie może być zmieniona w okresie zawieszenia bez zgody jego właściciela. Portem macierzystym takiego statku powinien być port czasowej przynależności statku. Stąd na statkach szczecińskiego armatora widnieją polskie nazwy z egzotycznym portem macierzystym.

Jak widać, nie ma wyraźnego zakazu rejestracji statku o nazwie Świnoujście, czy innej z polskimi znakami, w jednym z otwartych rejestrów.

Sprawa pisowni nazw statków związana jest z nadawaniem numeru IMO (Międzynarodowej Organizacji Morskiej - agendy ONZ). Te siedmiocyfrowe, niepowtarzalne numery systemu identyfikacyjnego, mówiące jednoznacznie o tożsamości statku, nadawane są na mocy Rezolucji A.600 (15) IMO przez IHS Fairplay (dawiej Lloyd’s Register- Fairplay). Dzięki temu numerowi zidentyfikowany może być każdy statek, przez cały okres swego życia. Numer ten nie zmienia się, niezależnie od zmiany rejestru, przynależności państwowej i statusu właścicielskiego, ani od typu i przeznaczenia, tonażu czy wymiarów. Niezależnie także od kolejnych zmiany nazwy. Zgodnie z przepisami statek musi być oznakowany tym numerem w sposób trwały i w widocznym miejscu.

Oznaczone nim muszą być plany i wszystkie dokumenty. W celu unifikacji, gdy zamawia się statek w stoczni, we wniosku o nadanie numeru IMO podaje się nazwę, z zastosowaniem transliteracji, czyli w wersji uniwersalnej - "zangielszczonej", która staje się jego oficjalną nazwą widniejąca w uniwersalnym rejestrze Lloyd’s Register oraz w bazie danych IHS Fairplay. Jeśli nie jest możliwe "zangielszczenie", dopuszczalne jest jej przetłumaczenie na język angielski. Ta oficjalna nazwa widnieje na tablicy umieszczonej na nadbudówce w pobliżu mostka. Spotkać ją można także na dziobie statku poniżej nazwy napisanej np. chińskimi literami.

Tak więc na burcie statku mogłoby widnieć Świnoujście, mimo że w spisach czy rejestrach IMO, klasyfikatorów, we wszelkich bazach danych (np. Equasis) statek figurowałby pod nazwą Swinoujscie.

Pozostaje pytanie - chyba zasadnicze - czy rejestr państwa bandery dopuszcza używanie znaków specjalnych (charakterystycznych dla alfabetów innych niż angielski). Tu sytuacja wydaje się niejednolita.

Jak poinformował nas Zbigniew Wyganowski, główny inspektor państwa bandery w Urzędzie Morskim w Gdyni - do rejestru polskiej bandery mogą być wpisywane - zgodnie zresztą z literą przywołanych wcześniej uregulowań prawnych - jedynie nazwy statków zapisywane literami "stosowanymi w języku polskim". Nie mógłby więc być zarejestrowany pod polską banderą np. statek Swinemünde (z umlautem charakterystycznym dla języka niemieckiego), czy jakakolwiek nazwa zapisana cyrylicą albo w alfabecie arabskim (choć w przeszłości w polskim rejestrze zdarzały się statki z nazwami zawierającymi umlaut).

A inne bandery?

Christine A. Scavella, wicedyrektor ds. rejestru (deputy director - registrar) bahamskiej administracji morskiej The Bahamas Maritime Authority (jej biuro ma siedzibę w Nowym Jorku, nie na Bahamach) stwierdziła jednoznacznie, że administracja morska Wysp Bahama nie ma obiekcji odnośnie używania specjalnych znaków. Jedynym wymogiem jest, by nazwa była zapisana dużymi literami (wersalikami) i by po wpisaniu do rejestru bandery Bahama (wszystko jedno czy ze znakami specjalnymi czy bez), później nazwa ta była konsekwentnie używana we wszelkich dokumentach statkowych.

Dyrektor Christine A. Scavella w korespondencji z "Naszym MORZEM" - PortalemMorskim.pl dodała jeszcze, że nie wiadomo jej o żadnych nadrzędnych, uniwersalnych przepisach (np. IMO), które narzucałyby państwom bandery jakiekolwiek regulacje, czy ograniczenia w zakresie zapisu nazw nadawanych statkom.

Inne podejście prezentuje administracja morska Cypru. Athena Chrysostomou - maritime affairs officer z departamentu żeglugi handlowej (Department of Merchant Shipping), przytaczając fragmenty regulacji prawnych stwierdza jednoznacznie, że nazwy statków muszą być zapisywane w rejestrze cypryjskim wielkimi literami oraz literami alfabetu łacińskiego, w związku z czym nie są akceptowane znaki specjalne, o które pytaliśmy.

Wszystko wskazuje na to, że kwestia zapisu nazwy statku z polskimi znakami zależy - przynajmniej w niektórych przypadkach - wyłącznie od suwerennej, nie ograniczanej przepisami, decyzji i dobrej woli armatora. Okazuje się, że przynajmniej jeden rejestr (Bahama - dość popularny wśród polskich armatorów) dopuszcza polskie znaki specjalne w nazwach statków. Oczywiście wybór rejestru nie zawsze jest dla armatora w pełni swobodny. Zależy od wielu ważnych, głównie ekonomicznych, czynników, które mają wpływ na sprawy prawno-organizacyjne.

*

Miejmy nadzieję, że na statek Świnoujście, nie będziemy musieli czekać do gremialnego powrotu polskich jednostek spod obcych pod polską banderę... Kampania na rzecz powrotu trwa od lat, ale - jak dotąd - bezowocnie. Nowe ustawy, w tym ustawa o podatku tonażowym, miały polepszyć warunki fiskalne, czyli zlikwidować podstawową przyczynę ucieczki statków pod "wygodną" banderę. Teraz sprawa utknęła na etapie ustawy o zatrudnieniu na statkach morskich. Nie wiadomo na jak długo, ale - znając fiskalny apetyt naszego państwa i jego tendencję do nadregulacji - nieprędko się chyba doczekamy rozwiązania tej kwestii i stworzenia realnych zachęt dla armatorów do przywracania ich statków pod polską banderę.

Piotr B. Stareńczak

Zdjęcia: Piotr B. Stareńczak, PLO