Ponad dziewięćdziesiąt procent głosujących w naszej sondzie uważa, iż rząd Donalda Tuska nie zajmuje się należycie sprawami morskimi. Nie tylko my nie jesteśmy zdziwieni takim wynikiem.

Głosy nie mogły być inne, albowiem trudno wymienić jakiś sukces ekipy obecnego premiera w kwestii szeroko pojętej gospodarki morskiej. Zaczynając od spraw stoczni („katarski inwestor”, likwidacja stoczni w Gdyni i Szczecinie, dziwna firma Kraftport, która przejęła majątek szczecińskiej stoczni), poprzez zanikające rybołówstwo, wciąż nieuchwaloną ustawą o pracy na statkach morskich, na marynarce wojennej skończywszy (rezygnacja z budowy korwety, utopione w tym projekcie miliony) - nie stawiają w najlepszym świetle „morskich” działań rządu.

Sławomir Nowak, szef zreformowanego Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej sprawia wrażenie, jakby jego resort zajmował się tylko dwoma pierwszymi członami z nazwy. W sprawach morskich właściwie się nie wypowiada. Z kolei Annie Wypych-Namiotko, podsekretarzowi stanu w tymże ministerstwie, nie sposób odmówić dobrych chęci i pracowitości przy dostosowywaniu polskich przepisów do norm europejskich. Sęk w tym, że jeżeli chodzi o bardziej zdecydowane działania, jak choćby przy wymienionej wyżej ustawie o pracy marynarzy, brak pani minister przebojowości i mocnej pozycji w strukturach rządu.  

Opinie większości naszych Czytelników potwierdza kpt. ż. w. Jerzy Uziębło, sekretarz generalny Krajowej Izby Gospodarki Morskiej: - Nie dziwię się takiemu wynikowi. Myślę, że dosyć dobrze oddaje on odczucia środowiska morskiego co do działań rządu w tej kwestii. Sądzę, że przygotowania do EURO 2012 niemal całkowicie zdominowały działania resortu ministra Sławomira Nowaka. Jeżeli chodzi o minister Wypych-Namiotko – jest to osoba niezwykle aktywna, ale ciężko się w Sejmie przebić z działaniami legislacyjnymi. Ma dobry zespół, który być może nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ważną ma do wykonania pracę.

Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, posłanki PiS z Gdyni, także nie dziwi wynik sondy. Jak mówi, jest przerażona tym, co obecny rząd robi, a właściwie czego nie robi, w sprawach gospodarki morskiej.

- Łza się w oku kręci: stoczni nie ma, rybołówstwa tak samo, żadnej strategii, nic się nie dzieje, jest coraz gorzej – wylicza pani poseł. - Przecież jesteśmy krajem nadmorskim, a ten sektor jest tak głęboko zepchnięty, że go w ogóle nie widać. Na różnego rodzaju imprezach morskich, w których biorę udział, z ust przedstawicieli rządu słyszymy jedynie same frazesy.

Przypomina, że za rządów jej partii powstało Ministerstwo Gospodarki Morskiej, które, jak mówi, było odpowiedzią na postulaty środowiska morskiego.

- Gdy istnieje odrębne ministerstwo, z własnymi strukturami, budżetem, strategią, własnym ministrem, ma on o wiele większą siłę przebicia niż osoba na stanowisku podsekretarza stanu - tłumaczy. I dodaje:  - Nad gospodarką morską wisi jakieś fatum. Za mojego posłowania zajmowało się tą tematyką aż siedmiu ministrów. I nic się nie zmieniło.

Z kolei Sławomir Neumann, poseł Platformy Obywatelskiej z Pomorza, jest zdziwiony wynikiem ankiety. Uważa, że rząd Donalda Tuska nie zajmuje się sprawami morskimi gorzej niż poprzednie ekipy.

- Weźmy porty, które rozwijają się niezwykle dynamicznie - mówi. - Gdańsk skutecznie konkuruje z innymi bałtyckimi portami. Tego nie można nie brać pod uwagę. I dodaje: - Jeżeli chodzi o stocznie, to tam gdzie były wielkie zakłady, nadal buduje się statki, a w dodatku nie trzeba do tej produkcji dopłacać. Choć zdaję sobie sprawę, że dla ludzi przyzwyczajonych do wielkich stoczni to za mało.

Podobnie z rybołówstwem. Zdaniem posła Neumanna, rybacy wprawdzie nie zawsze mogą wychodzić w morze, ale za to dostają rekompensaty z unijnych pieniędzy.

- I nie zapominajmy o gazoporcie - dodaje. - To inwestycja, która za kilka lat będzie bardzo procentować. Myślę więc, że po zapaści naszej gospodarki morskiej możemy mówić o powolnym jej odnawianiu.

Tekst i zdjęcie: Czesław Romanowski