Rząd węgierski prowadzi rozmowy z władzami chorwackimi na temat kupna udziałów w planowanym terminalu gazu skroplonego na wyspie Krk; powstanie terminalu jest jednak niepewne – podał w czwartek węgierski dziennik „Nepszava”, powołując się na kilka źródeł.

„Rząd węgierski prowadzi zaawansowane rozmowy ze stroną chorwacką na temat kupna planowanej stacji odzysku (gazu) na wyspie Krk” – napisał dziennik, dodając, że minister ds. innowacji i technologii Laszlo Palkovics nie zaprzeczył tej informacji i powiedział, że rozmowy o chorwackim terminalu toczą się „na kilku szczeblach”. „Nepszava” podkreśla, że plany budowy terminalu na Krku liczą już ponad 20 lat, ale wciąż nie może on powstać. „Planujące pierwotnie tę inwestycję międzynarodowe firmy wycofały się i obecnie właścicielem jest państwo chorwackie” – czytamy.

Dziennik wskazuje, że Węgry mogłyby rocznie importować 2 mln m sześciennych gazu z Krku, co rozwiązałoby problem zależności kraju od dostaw rosyjskich i przyniosłoby Węgrom dodatkowe punkty w oczach prezydenta Donalda Trumpa. Przewidywane koszty terminalu trzy lata temu szacowano na ok. 1 mld euro, ale pod koniec zeszłego roku mówiono już o 400 mln. „Znaczną obniżkę kosztów udało się uzyskać także dzięki temu, że zamiast budynku w porcie umieszczono by statek regazyfikacyjny kosztujący niecałe 200 mln euro” – pisze gazeta. Jak podkreśla, Unia Europejska przegłosowała także wsparcie finansowe wysokości prawie 100 mln euro.

„Nawet to jednak nie okazało się wystarczające, by wzbudzić poważniejsze zainteresowanie sprzedawców gazu: chorwacki przetarg w tym kierunku (na rezerwację przepustowości-PAP) kilkakrotnie skończył się niepowodzeniem. Wyjaśnienie jest proste: zbyt wysokie koszty” – pisze „Nepszava”.

Dziennik dodaje, że nie chodzi o cenę gazu skroplonego, która zbliża się już do ceny rosyjskiego surowca przesyłanego rurociągiem, tylko o sumy, których Chorwacja żąda za dostarczenie gazu. „Jak się dowiedzieliśmy, koszt gazu docierającego z Chorwacji na Węgry byłby o 10-20 proc. wyższy niż z Rosji” – pisze gazeta. „Nepszava” przytacza słowa dyrektorki spółki LNG Croatia Barbary Dorić ze spotkania energetycznego w Budapeszcie, że budowa terminalu rozpocznie się w przyszłym roku i do końca dekady zostanie on uruchomiony, ale strona chorwacka jest otwarta na ewentualnych udziałowców. „Według naszych źródeł sprawa uprościła się już do tego, że jeśli Węgrzy nie dadzą kapitału na inwestycję, nie dojdzie do jej realizacji. W zeszłym roku bowiem Chorwaci zawarli 10-letnią umowę na dostawy gazu z rosyjskim Gazpromem, którego sytuacji na rynku bardzo zagraża ewentualność alternatywnego chorwackiego źródła gazu” – czytamy.

Dziennik pisze, że chociaż rząd premiera Viktora Orbana oficjalnie uważa chorwacką propozycję za zbyt drogą, to „wedle naszej wiedzy nie odrzucił od razu sugestii kupna udziałów”. „Ale wtedy chcielibyśmy już udziały większościowe. Na to jednak na razie Chorwaci się nie godzą” – pisze dziennik.

Ponadto według gazety nie ma na razie węgierskiego podmiotu, który zdecydowałby się na taką inwestycję, bo państwowa spółka węgierska MVM nie chce podejmować ryzyka większościowego udziału w terminalu, a zbliżona do rządu spółka MET, do której zwrócili się przedstawiciele rządu węgierskiego, „zapewne także odrzuciła propozycję”.

Sytuację komplikuje – według „Nepszava” - fakt, że 1 stycznia 2020 r. wygasa umowa na dostawy gazu między Rosją i Ukrainą. „Zatem w przyszłości możemy bardzo potrzebować chorwackiego gazu. Nasze zbliżone do Fideszu źródła szanse realizacji oceniają na 50 proc.” – pisze gazeta.

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska