Wielkie statki wycieczkowe już niedługo nie będą wpływać do Wenecji i cumować na nabrzeżu przy historycznym centrum miasta - taką decyzję podjęto w środę, po 6 latach dyskusji i polemik, w czasie obrad międzyresortowego komitetu zajmującego się tą sprawą.

Stracą pasażerowie gigantycznych wycieczkowców, którzy nie będą już schodzić z pokładu tuż przy Placu świętego Marka i Pałacu Dożów; zyskają wenecjanie i turyści, którym wielkie jednostki nie będą zasłaniać widoków - tak media interpretują podjętą decyzję. Ogłosił ją w Rzymie włoski minister transportu i infrastruktury Graziano Delrio.

O zablokowanie wstępu wielkim statkom apelują od lat komitety mieszkańców i ekolodzy, podając jako jeden z argumentów to, że jednostki te są przyczyną poważnego zanieczyszczenia środowiska.

Ograniczeniom przeciwstawiali się przedstawiciele branży turystycznej i wszyscy, których określa się jako zwolenników "masowej turystyki za wszelką cenę".

Realizacja podjętej decyzji nie będzie natychmiastowa. Najpierw żegluga będzie stopniowo ograniczana.

Minister Delrio poinformował, że za 3-4 lata wszystkie statki o tonażu powyżej 55 tysięcy ton będą zawijać do pobliskiego portu Marghera na stałym lądzie. Pierwszym etapem będzie opracowanie alternatywnych tras żeglugi, aby wycieczkowce omijały centrum Wenecji.

Zadowolenie wyraził burmistrz Luigi Brugnaro, który niedawno - jak przypominają media - musiał tłumaczyć się przed UNESCO z problemów, jakie miasto ma z masową turystyką i żeglugą wycieczkowców. "Dla UNESCO i dla całego świata musi być jasne to, że mamy rozwiązanie dla kwestii wielkich statków na lagunie, popierane przez władze regionu i rząd" - oświadczył burmistrz Wenecji.

Decyzję komitetu skrytykowali obrońcy środowiska i działacze komitetu "Nie dla wielkich statków". Uważają oni, że wybrano rozwiązanie "najgorsze z możliwych".

Z Rzymu Sylwia Wysocka 

sw/ ndz/ mc/