Wciąż nie znamy winnych śmierci Ukraińca przygniecionego przez dźwig przy ul. Heyki. Prokuratura tłumaczy, że nie ma kompletu dokumentów, m.in. protokołu inspektorów pracy. Do tragedii doszło 18 września minionego roku.

Prokuratura Okręgowa informuje, iż nadal nie ma kompletu dokumentów, m.in. protokołu Okręgowego Inspektoratu Pracy z badania okoliczności i przyczyn wypadku.

- Rzeczywiście, protokołu z kontroli jeszcze nie przekazaliśmy prokuratorowi - przyznał Marian Szyszko, zastępca okręgowego inspektora pracy PIP w Szczecinie. - Niestety, nie udało nam się do tej pory przesłuchać operatora dźwigu, który ucierpiał w wypadku. Jego stan zdrowia nie pozwolił na to, jest ciągle na silnych środkach przeciwbólowych. Mam obawy, że w najbliższym czasie jego stan zdrowia się nie poprawi. A to przecież kluczowa postać w tej sprawie.

Inspektor zaznaczył też, że OIP czeka na opinię Urzędu Dozoru Technicznego dotyczącą stanu technicznego dźwigu.

- Tę sprawę chcielibyśmy zamknąć szybko - dodał Szyszko. - Mam nadzieję, że stanie się to jeszcze w tym tygodniu.

Inspektorzy pracy na miejscu, zaraz po wypadku, znaleźli wiele uchybień, które pośrednio przyczyniły się do tragedii.

- Eksploatacja żurawia, decyzją inspektora Urzędu Dozoru Technicznego, została wcześniej wstrzymana, ze względu na jego zły stan techniczny - mówiła po wypadku Grażyna Pawlata-Ich, nadinspektor pracy z OIP w Szczecinie. - Ponadto maksymalny udźwig urządzenia wynosił 20 ton, a przenoszony element ważył ponad 30 ton. Jak widać, znacznie przekraczało to maksymalny udźwig żurawia.

C
o więcej, trasa przejazdu żurawia z przenoszonym elementem statku prowadziła nad stanowiskami pracy spawaczy i monterów. Pracowników poinformowano, aby odeszli na bok. Okazało się jednak, że jeden z pracowników ukraińskich pozostał. Dźwig przewrócił się przygniatając go śmiertelnie. Operator dźwigu natomiast został uwięziony w kabinie, miał zmiażdżone podudzia.

Dziewięcioosobowa brygada, w skład której wchodzili pracownicy polscy i ukraińscy prowadziła prace spawalniczo-montażowe przy budowie sekcji stacji na nabrzeżu Grupy Stoczni Odra. Inspektorzy pracy już na miejscu zdarzenia ustalili właściciela żurawia szynowego. Ale w momencie wypadku z urządzenia korzystała inna firma.

Piotr Jasina