- Kiedy mówi się o konkretnym roku, kiedy się go ocenia pod względem wyników ekonomicznych i wszelkich innych w danej firmie, to najlepiej poprzez porównanie z rokiem poprzednim. Wtedy wszystko jaśniej widać? A w przypadku portu w Gdyni...

- Rok 2007 w naszym porcie wielkością przeładowanych ładunków przez wszystkie terminale osiągnął poziom rekordowy. Właściwie mogliśmy w tamtym roku liczyć co najwyżej na przeładunek 15 milionów ton różnych towarów, mając w pamięci, że w roku poprzednim ta wielkość wyniosła 14 milionów ton. Tymczasem w roku 2007 padł rekord - ponad 17 milionów ton. Najogólniej mówiąc dwa powody na to się złożyły: nagły, nawet jakby niespodziewany napływ do portu towarów będący jeszcze skutkiem trwającego w świecie boomu gospodarczego, bo o pojawiającym się kryzysie, czy kłopotach na rynkach finansowych jakoś wtedy jeszcze nie wspominano, zaś z drugiej strony znacznie w porcie poprawiła się wydajność pracy, załóg takich spółek, jak terminali: drobnicowego, kontenerowego, zbożowego czy masowego. A wzrost tej wydajności stał się możliwy dzięki inwestycjom, poważnie unowocześniającym technologię przeładunków. Co z kolei sprawiło, że całą tę masę towarową, dostarczoną w 2007 roku przez blisko 4500 statków przeładowała załoga licząca około 2000 osób. Dla porównania: w latach 1990-1992, gdy w porcie pracowało 6,5 tysiąca ludzi wielkość przeładunków nie przekroczyła granicy 10 milionów ton. Daje to chyba jakiś pogląd na skalę zmian, jakie nastąpiły w ostatnich latach w sferze inwestycyjno-technologicznej...

- Ale co się stało w roku minionym?

- Pomimo, że w tym 2008 roku suma przeładunków w odniesieniu do poprzedniego, rekordowego okazała się o około 10 procent niższa, to w mojej ocenie, a myślę że i całego zarządu Morskiego Portu Handlowego Gdynia S.A., który przecież nie wykonuje funkcji eksploatacyjnych tylko zajmuje się gospodarką gruntami oraz infrastrukturą - rok ten uważam za udany, z notą bardzo pozytywną. Bo 15,5 miliona ton, jakie nasze terminale przeładowały, jest wynikiem lepszym od dobrego. Ta masa towarowa znalazła się w ładowniach 4110 statków. Ruch w porcie był więc dość spory. Statki nie czekały zbyt długo na ich obsłużenie. I gdyby nie dający się już odczuć gdzieś od połowy tego roku i bardziej pogłębiony w ostatnim jego kwartale spadek koniunktury w gospodarce światowej, co musiało mieć istotny wpływ na prowadzenie handlu drogą morską, pewnie nasz port uzyskałby lepsze wyniki. Choć i tak mniejsze przeładunki w grupie drobnicy, kontenerów, towarów masowych, czy zboża nie dają powodu do załamywania rąk, do publicznego - co czynią niektóre media - podawania portu w macki kryzysu. Wprawdzie istnieją jego przejawy, i w porcie nie są one bagatelizowane, ale trzeba podejmować działania - i takie podejmujemy - aby minimalizować ich skutki...

- Czy jednym ze skutków tych przejawów to także mniejszy od zeszłorocznego zysk zarządu?

- Jeśli jako zarząd a nie cały port przy całorocznym przychodzie prawie 147 milionów złotych (w roku 2007 była to kwota ponad 156 mln zł) wypracowaliśmy zysk wynoszący bez mała 28 milionów złotych, to chyba mimo wszystko możemy tu mówić o niezłym wyniku. Z którego, oczywiście, nie możemy być w pełni zadowoleni, w końcu okazał się on o prawie 10 milionów mniejszy od uzyskanego w ubiegłym roku, lecz musimy też uwzględnić poprawkę na mniejsze niektóre koszty, jakie ponieśliśmy w tamtym roku, np. gdy chodzi o opłaty portowe...

- Przeglądając dostępne podstawowe wielkości ekonomiczno-finansowe dotyczące roku 2008 uwagę, zwróciła pozycja mówiąca o wielkości wydatkowanych przez zarząd środków na inwestycje - kwota bardzo zbliżona do 132 milionów złotych; w roku poprzednim wyniosła nieco ponad 41 milionów. Różnica bardzo wyraźna...

- Mogę śmiało powiedzieć, że wszystkie w naszym porcie inwestycje były wykonywane we właściwym tempie i były zarazem trafione. Ma to związek i z naszą wiedzą o tym, co w dziedzinie u nas inwestycji najważniejsze, i niewątpliwie z towarzyszącym nam szczęściem. Z inwestycji o istotnym znaczeniu wykonanych w 2008 roku można przykładowo wymienić: budowę infrastruktury drogowej pn. nowa ulica Polska, przebudowę kanału portowego, budowę Centrum Logistycznego, zagospodarowania Nabrzeża Bułgarskiego. Na inwestycje zaplanowane na rok 2009 mamy zamiar wydać ponad 96 milionów złotych. Zaletą portu gdyńskiego, która wzmacnia jego pozycję w polskiej branży portowej jest to, że właśnie za sprawą owych „trafionych” inwestycji, port może podjąć się za- i wyładunku każdego towaru. Ważna przy tym jest zdolność przewidywania, jakim inwestycjom nadać priorytet wykonawczy, a które mimo ujęcia ich w planach rozwojowych mogą trochę poczekać, czego przykładem jest zaplanowany do budowy w roku 2008 nowy Terminal Promowo-Pasażerski we wschodniej części portu, przy nabrzeżach Polskim i Fińskim, a którą to budowę postanowiliśmy na pewien czas odłożyć. Innym przykładem jednak na to, że nie tylko inwestujemy w infrastrukturę portową, ale i poza nią jest sfinansowanie przez nas przebudowy ulicy Janka Wiśniewskiego, wiodącej ku terminalowi kontenerowemu...

- Za rok 2008 Zarząd Morskiego Portu Handlowego Gdynia S.A. został wyróżniony nagrodą o nieco zaskakującej, ale i pięknej nazwie - „Perła Polskiej Gospodarki”...

- Nagrodę tę od sześciu lat przyznają: pismo Polish Market Economic Magazine oraz Instytut Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk - za konsekwentną realizację polityki i strategii gospodarczej liderom wśród najbardziej dynamicznych i efektywnych przedsiębiorstw w Polsce. Jednym z pośród kilku kryteriów decydujących o przyznaniu tej nagrody - wyróżnienia jest przychód przedsiębiorstwa w danym roku nie mniejszy od stu milionów złotych. Jako zarząd Morskiego Portu Handlowego Gdynia S.A. przychód ów znacznie przekroczyliśmy, jak i daliśmy radę sprostać pozostałym kryteriom. Nam przyznano „Perłę Polskiej Gospodarki za rok 2008 w kategorii „Perły Duże”, nadto na szóstym miejscu uplasowano nas w klasyfikacji infrastruktura. Jakiś to wszakże, mówiąc skromnie, powód do satysfakcji...

- Nie ma tak, żeby powodzeniom nie towarzyszyły sprawy i rzeczy nieudane?

- Co się nam nie udało? Przede wszystkim zakończyć prywatyzację poszczególnych terminali, poza terminalem kontenerowym, który sprywatyzowany został wcześniej, kilka lat temu. Po prostu dlatego, że nadesłane od zainteresowanych inwestorów oferty zdecydowanie odbiegały od dolnych granic wyceny przewidzianych do prywatyzacji naszych spółek. Przyjęliśmy naszym zdaniem słuszną zasadę: nic za wszelką cenę, nic dla tzw. świętego spokoju. Za naszą porażkę uznajemy też odejście w grudniu od obsługi przez nas kontenerów firmy Maersk, i także to, że Stena Lines wycofała trzeci prom...

- Podobno całkiem poważnie spoglądacie w kierunku zbliżającej się ku swemu końcowi Stoczni Gdynia S.A.?

- W stosunku do niektórych, atrakcyjnych z naszego punktu widzenia terenów postoczniowych, mamy prawo pierwokupu. I jesteśmy nimi zainteresowani. Mogłyby bowiem powstać na nich nowe terminale przeładunkowe, dające też nowe miejsca pracy, również zwalnianym stoczniowcom. Jesteśmy, jako zarząd gotowi podjąć się takiego inwestycyjnego wyzwania. Zresztą w razie czego mamy zgromadzony na to wyzwanie odpowiedni zasób gotówki...

- Podczas niedawnej konferencji prasowej powiedział pan, że obecny trzyosobowy zarząd w sumie liczy sobie 70 lat. Co to znaczy?

- Znaczy to, że członkowie naszego zarządu mają długoletnie doświadczenie wynikające z ich stażu pracy w porcie gdyńskim. Mój staż wynosi już ponad 30 lat, pani wiceprezes ds. finansowych Krystyna Szambelańczyk pracuje nieco poniżej 30 lat, a wiceprezes ds. infrastruktury portowej Walery Tankiewicz kończy swoją pierwszą dziesiątkę stażową w porcie.

- Od jakiego stanowiska zaczął stawać się gdyńskim portowcem prezes Janusz Jarosiński?

- Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Gdańskim w 1977 roku w specjalności transport morski zaraz rozpocząłem pracę w porcie jako ekspedytor w rejonie wtedy pierwszym, drobnicowym. Potem pojawiły się przede mną kolejne szczeble na drabinie portowej: dysponent, kierownik magazynu, zastępca kierownika działu eksploatacji, kierownik marketingu, dyrektor eksploatacji, członek zarządu, wiceprezes, no i prezes.

- Sporo szczebli, ale i możliwość niemal wszechstronnego poznania tego, jak działa i zapewne jak powinien działać port....

Rozmawiał Henryk Spigarski 
fot. Cezary Spigarski