Belgia chce w najbliższych latach wybudować dwie duże farmy wiatrowe na Morzu Północnym. Wraz z planowanym wyłączeniem reaktorów jądrowych w najbliższej dekadzie Belgowie muszą budować nowe źródła energii, by uzupełnić przyszłe straty mocy.

Belgia ma duży potencjał rozwoju energetyki wiatrowej dzięki silnym wiatrom na Morzu Północnym. Federalny Sekretarz Stanu odpowiedzialny za Morze Północne Philippe De Backer wraz z grupą naukowców opracował długoterminową strategię rozwoju belgijskiego sektora Morza Północnego. Dokument zatytułowany "Morze Północne 2050" zawiera plany budowy dwóch nowych farm wiatrowych po 2020 roku.

Belgijska strategia zakłada, że moc istniejących elektrowni wiatrowych na morzu wzrośnie do 2020 r. do 2,2 gigawatów. Budowa dwóch nowych farm wiatrowych ma podwoić tę liczbę - do 4 gigawatów. Największe reaktory jądrowe w Belgii, takie jak Tihange 2 i Tihange 3, mają moc niewiele przekraczającą 1 gigawat.

Nowe farmy wiatrowe mają być zlokalizowane na Morzu Północnym, blisko granicy z Francją. Będą też niewidoczne z wybrzeża. Nie ustalono dokładnej daty budowy, jednak większość prac ma zakończyć się po 2020 roku.

Kolejna dekada będzie okresem transformacji energetycznej Belgii - odchodzenia od energetyki jądrowej. W 2003 r. rząd Guya Verhofstadta, w którym zasiadali Zieloni, przedstawił harmonogram stopniowego odchodzenia od energii jądrowej między 2015 r. a 2025 r., gdy reaktory będą miały ok. 40 lat.

Premier Belgii Charles Michel powiedział w grudniowym wywiadzie dla gazety "Le Soir", że możliwym jest, aby dwie elektrownie jądrowe w Belgii zostały całkowicie zamknięte do 2025 r., jednak - jak zaznaczył - będzie to trudne. Premier powiedział, że jego zdaniem władze federalne zrobiły wszystko, co w ich mocy, żeby tak się stało, i że teraz to regiony muszą przedstawić propozycje, aby wszystkie reaktory elektrowni w Doel (Flandria Wschodnia) i Tihange (prowincja Liege) zostały zamknięte do 2025 r.

Od wielu lat w Belgii wyrażane są obawy, co do bezpieczeństwa tamtejszych elektrowni atomowych, zwłaszcza że władze potwierdzały wielokrotnie istnienie niewielkich pęknięć na osłonach niektórych reaktorów.

Sąsiednie kraje apelowały do Belgii o wyłączenie reaktorów ze względów bezpieczeństwa. W 2016 roku uchwałę wzywającą do zaprzestania eksploatacji reaktorów Doel 3 i Tihange 2 przyjął parlament Holandii. Wcześniej podobną prośbę wysunęły Niemcy i Luksemburg.

We wrześniu 2016 r. władze Belgii skierowały do Komisji Europejskiej notyfikację działań związanych z wydłużeniem żywotności trzech reaktorów nuklearnych w kraju: Tihange 1, Doel 1 i Doel 2. Na mocy zawartych wcześniej porozumień z właścicielami tych reaktorów, czyli ENGIE Electrabel i EDF Belgique, firmy te zobowiązały się zainwestować 1,3 mld euro w zamian za zezwolenie na funkcjonowanie elektrowni przez kolejne 10 lat.

Rząd belgijski zobowiązał się z kolei, że przedsiębiorstwa dostaną rekompensatę finansową, jeśli zapadłaby decyzja o wcześniejszym zamknięciu reaktorów, wprowadzone byłyby zmiany w podatkach dotyczących energii nuklearnej czy inne działania, które mogłyby mieć wpływ na ich kondycję ekonomiczną. Władze Belgii wskazywały, że energetyka jądrowa wymaga długoterminowego zaangażowania, dlatego gwarancje były niezbędne do zabezpieczenia inwestycji.

Pod koniec listopada trzy federacje zrzeszające belgijski biznes opowiedziały się za tym, aby przynajmniej dwa z siedmiu belgijskich reaktorów jądrowych nadal działały po 2025 r. Ich zdaniem zapobiegnie to wzrostom cen energii.

Federacje twierdzą, że zamknięcie wszystkich reaktorów jądrowych w kraju będzie kosztowało 600 milionów euro i spowoduje wzrost ceny energii elektrycznej o 20 proc. Co więcej, ich zdaniem jeśli wszystkie reaktory zostaną zamknięte, w kraju może zabraknąć prądu.

Z Brukseli: Łukasz Osiński