Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich publikuje raport dotyczący zatonięcia jachtu z Regina R.

Chodzi o jednostkę, która zatonęła w kwietniu ubiegłego roku na Oceanie Spokojnym. Komisja jako „błędy ludzkie” wymienia teraz m.in. niedostateczną konserwację i brak odpowiedniej kontroli stanu elementów podwodnej części systemu sterowania, a także brak urządzeń do komunikacji.

„Mimo wyposażenia jachtu w radiotelefony UKF oraz sprzęt GMDSS i mimo posiadania pozwolenia na stację statkową, kapitan nie posiadał żadnego świadectwa operatora urządzeń radiowych. Nie odbył odpowiedniego szkolenia, obejmującego przepisy i procedury łączności związane z bezpieczeństwem oraz nie opanował języka angielskiego w stopniu pozwalającym na skuteczną łączność” – czytamy w raporcie. 

64-letni żeglarz Grzegorz Węgrzyn wypłynął z Polski 6 czerwca 2015 roku z planem opłynięcia świata trasą Szczecin-Szczecin w mniej niż 300 dni (bez zawijania do portów). Zanim dotarł jednak do Australii, on i jego ponad 10-metrowy jacht Regina R (nazwany tak po babci) przeżył 16 sztormów i wiele awarii zmuszających go do zawinięcia do pobliskich portów.

Pierwsze kłopoty pojawiły się kilkaset mil na południe od Wysp Zielonego Przylądka. Awaria m.in. nawigacji satelitarnej zmusiły żeglarza do zawrócenia do portu Santiago na Wyspach Zielonego Przylądka, natomiast w kwietniu 2016 roku został uszkodzony takielunek, przez co Grzegorz Węgrzyn musiał zawinąć do portu w Simonstown pod Kapsztadem. W morze ponownie wypłynął w maju 2016 r. Podróżował przez Ocean Indyjski w kierunku Nowej Zelandii. Brak łączności satelitarnej utrudniał z nim jednak kontakt i dopiero we wrześniu, kiedy wpłynął do australijskiego Fremantle, uzyskano jakiekolwiek informacje.

Największe trudności pojawiły się w kwietniu ubiegłego roku - awaria steru zmusiła żeglarza do nadania sygnału ratunkowego, około 1400 mil morskich na wschód od Christchurch w Nowej Zelandii. Ratownicy przekazali pozycję jachtu załodze statku handlowego Key Opus, który znajdował się w pobliżu.

"M/v Key Opus (bandera Panama) odnalazł jacht w dniu 14 kwietnia 2017 r. około godz. 16:00 LT i przystąpił niezwłocznie do manewrów podejścia do dryfującego jachtu z zamiarem podjęcia na pokład samotnego kapitana. W trakcie kolejnych prób podejścia, w wyniku uderzenia o burtę statku, jacht doznał złamania masztu i uszkodzenia poszycia burty, co w konsekwencji później spowodowało przeciek. Widząc uszkodzenia masztu i niebezpieczeństwo ponownych uderzeń, kapitan jachtu odciął podaną mu cumę, by uniknąć dalszych szkód na jachcie i obie jednostki oddaliły się od siebie. W celu wyjaśnienia sytuacji ośrodek MRCC NZSAR skierował ponownie na miejsce wypadku samolot Orion P3 z tłumaczem, aby nawiązać łączność z kapitanem w języku polskim. Zanim samolot dotarł na miejsce, kapitan jachtu podjął decyzję o opuszczeniu jednostki, sygnalizując to czerwonymi rakietami i przystąpił do ewakuacji. Pozostający cały czas w pobliżu Key Opus ponownie podszedł burtą do jachtu i podjął na pokład kapitana z bagażem. Uszkodzony jacht pozostawiono na oceanie W niedzielę, 16 kwietnia Ambasada Rzeczypospolitej Polskiej w Nowej Zelandii poinformowała, że polski żeglarz jest bezpieczny i znajduje się na pokładzie statku" - czytamy w komunikacie PKBWM.

Jak dowiadujemy się z portalu społecznościowego Facebook, z profilu "G. Węgrzyn Samotny Rejs Dookoła Ziemi 2015 2016", żeglarz miał być początkowo odholowany do najbliższego portu. 

Poniżej krótka relacja Grzegorza Węgrzyna z ostatnich chwil rejsu (pisownia oryginalna):

"Piszę nie wiedząc, czy wiecie co się wydarzyło? Koniec z rejsem,1200 Mm od Nowej Zelandii na Pacyfiku odpadł mi ster, przy bardzo złej pogodzie.

Po trzech dniach pogoda się poprawiła i wówczs zszedłem pod wodę zobaczyć co się stało.Teraz nie będę opisywać szczegółów, ale wówczas zdecydowałem się wezwać pomoc. Przyleciał samolot z Cost Gard, nawiązaliśmy lączność, wyjasniłem jaką mam usterkę. W odpowiedzi dostałem wiadomość, że za dwa dni przypłynie holownik i odholuje mnie do portu. Na drugi dzień przypłynął normalny 200m statek i probując mnie wziąć na hol staranował mnie lamiąc maszt i dziurawiąc burtę. Jacht w tym momencie już był nie do pływania. Jestem w tej chwili na tym statku, który płynie do Chile. S/y Regina R została na oceanie jako pływający obiekt. Ja jestem bez szwanku, oprócz stresu. Z sytuacji awaryjnej stała się tragiczna. Kapitan statku połączył się z ambasadą w NZ i Chile z pytaniem co ze mną. Czekamy na odpowiedź.

Na statku jestem bardzo dobrze traktowany, jest to załoga filipińska, a statek nazywa się Key Opus. Pływa pod panamską banderą. Na razie tyle.

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i przepraszam za kłopoty. G". 

Poniżej link do pełnej treści raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich:

Raport

AL, rel (PKBWM)

Fot.: źródło: Key Opus / PKBWM