W ub.r. Polacy, szukając wraku polskiego okrętu ORP Orzeł, natrafili przypadkiem na zaginiony w 1940 r. brytyjski okręt podwodny HMS Narwhal. Z poszukiwaczami nawiązały kontakt rodziny 20 angielskich marynarzy. Polacy zaprosili ich na spotkanie w Londynie.

HMS Narwhal zaginął w lipcu 1940 r., w czasie jednej z misji prowadzonych na Morzu Północnym. Los okrętu był nieznany, Anglicy przypuszczali jednak, że został on zatopiony przez niemieckie samoloty. Na wrak jednostki natrafiła wiosną ub.r. polska ekipa szukająca legendarnego Orła. HMS Narwhal spoczywa na dnie Morza Północnego, na głębokości 94 metrów, w odległości około 140 mil (225 km) na wschód od szkockiego wybrzeża.

Po dokonaniu odkrycia informacja na temat znaleziska ukazała się w polskich mediach. Członkowie ekipy poszukiwawczej próbowali też zainteresować sprawą stronę brytyjską. "W maju i czerwcu ubiegłego roku wysłaliśmy wiele oficjalnych maili do tamtejszych instytucji, w tym brytyjskiej Marynarki Wojennej, nie było jednak żadnego odzewu" – opowiedział PAP Tomasz Stachura, szef polskiej ekipy poszukującej ORP Orzeł.

Wyjaśnił, że w październiku ub.r. jeden z członków zespołu poszukiwawczego uzyskał dostęp do angielskiego forum dyskusyjnego, zrzeszającego osoby zainteresowane zaginionymi wrakami i opisał tam historię odnalezienia HMS Narwhal. Informację podchwyciły wówczas angielskie media, które napisały o odkryciu wraku.

"W pewnym momencie zacząłem otrzymywać maile od osób spowinowaconych z marynarzami, którzy stanowili załogę Narwhala" – powiedział PAP Stachura, wyjaśniając, że w chwili zaginięcia brytyjskiego okrętu na jego pokładzie znajdowało się 58 osób.

Stachura dodał, że autorami maili, które do niego trafiały, były najczęściej osoby w wieku 70, 80 lat – przeważnie dalsi krewni zaginionych marynarzy. W grupie tej znalazła się jednak także córka kapitana ORP Narwhal – Ronalda Burcha - Tamara. "Gdy ojciec zaginął, miała ona 2 lata, nie pamiętała go więc. Pisała w swoim mailu, że pisząc płacze, bo nasze odkrycie przypomniało jej o losach ojca. Wyjaśniała, że nie jest biegła w obsłudze komputera i nie potrafi załączyć do maila zdjęć ojca, ale chętnie pokaże je przy osobistym spotkaniu" – opowiedział PAP Stachura dodając, że list bardzo go wzruszył.

Z dalszej korespondencji z córką kapitana, Stachura dowiedział się, że Burch przez pół roku służył na ORP Wilk - jednym z polskich okrętów, które po wybuchu II wojny światowej, zostały wcielone do brytyjskiej Marynarki. "Dostał od generała Sikorskiego medal za tę służbę" – powiedział PAP Stachura.

Dodał, że po kilku tygodniach od publikacji w angielskich mediach okazało się, iż w jego skrzynce mailowej znajduje się już korespondencja od rodzin 20 członków załogi HMS Narwhal. "W grudniu zapadła decyzja, że zorganizujemy w Anglii spotkanie tych rodzin" – powiedział Stachura dodając, że odbędzie się ono w piątek 12 stycznia, w Ognisku Polskim w Londynie. "Mamy potwierdzenie obecności od 30 osób" – dodał wyjaśniając, że córka kapitana zwróciła się do londyńskiego muzeum, które przechowuje pamiątki po jej ojcu, z prośbą o ich wypożyczenie, by mogła pokazać je w czasie spotkania.

Jak powiedział Stachura, polska ekipa ma nadzieję, że przy okazji spotkania, rozpropagowana zostanie także informacja o poszukiwaniach Orła. "Może ktoś przypomni sobie jakiś szczegół dotyczący Orła, który pomoże nam w naszej misji" – powiedział.

Kierowana przez Stachurę ekipa od kilku lat prowadzi systematyczne poszukiwania ORP Orzeł. Poczynając od 2014 roku organizuje ona coroczne ekspedycje pn. "Santi odnaleźć Orła" (Santi to nazwa firmy, której szefem jest Stachura, a która jest sponsorem tytularnym projektu), w ramach których systematycznie przeszukuje kolejne rejony Morza Północnego, w okolicach, w których najprawdopodobniej został zatopiony polski okręt.

Poszukiwania, których partnerem jest m.in. Instytut Morski w Gdańsku, prowadzone są przy użyciu specjalistycznego sprzętu, w tym sonarów. Rejon poszukiwań wyznaczono w oparciu o hipotezę, że 3 czerwca 1940 roku ORP Orzeł został przypadkowo zbombardowany przez brytyjski samolot Lockheed Hudson. Zdaniem ekipy poszukiwawczej polski okręt błędnie zidentyfikowano myląc go z niemieckim U-bootem.

Jak opowiedział PAP Stachura, kiedy wiosną ub.r. sonary i inny specjalistyczny sprzęt zainstalowany na pokładzie wynajętej przez Polaków jednostki pokazały obraz leżącego na dnie wraku, ekipa miała nadzieję, że w końcu odnalazła Orła. Dokładniejsza analiza danych wykazała jednak, że znalezionym obiektem jest bez wątpienia brytyjski okręt podwodny HMS Narwhal. Wrak przetrwał na dnie morza w niemal nienaruszonym stanie.

ORP Orzeł został zbudowany w okresie międzywojennym, głównie dzięki składkom polskiego społeczeństwa. Rozpoczął on służbę w polskiej marynarce 10 lutego 1939 roku. 1 września 1939 roku Orzeł wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim od strony morza. 15 września okręt zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana. Jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia. W nocy polscy marynarze porwali okręt z estońskiego portu i, kierując się mapami narysowanymi z pamięci, popłynęli w kierunku Anglii.

Po czterdziestodniowym rejsie, ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty okrętowi udało się wejść do bazy Rosyth na wybrzeżu Wielkiej Brytanii. ORP Orzeł został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą okręt wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 roku zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię. Wieczorem 23 maja 1940 roku załoga ORP Orzeł wypłynęła w swój kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji jednostka już nie wróciła.

autor: Anna Kisicka

aks/aszw/