Poniżej najnowsza relacja z Antarktydy po pokonaniu przez Gosię Wojtaczkę, samotnie i bez asysty - prawie 75% trasy z zakładanego 1200 km marszu - z brzegu kontynentu na Biegun Południowy. Odpukać - wyprawa Gosi wchodzi w etap finalny i powinna zakończyć się w ciągu 3 tygodni. Do Bieguna jeszcze ok. 300 km, ale teren cały czas bardzo trudny, a temperatura od minus 15 do minus 20 st. C. Cały czas trzymamy kciuki. Najważniejsze są, jak mówi Małgorzata - "utrzymać rytm marszu i nie popełniać błędów, bo na Antarktydzie taryfy ulgowej nie ma".

"Witam Wszystkich - z pozycji powyżej 87 stopnia szerokości S. W linii prostej to teoretycznie trochę mniej niż 330 km do Bieguna, ale tylko teoretycznie...

Tak jak w górach nie podaje się odległości w kilometrach, ale w czasie dojścia, tak ja nie będę podawać żadnych odległości. Nie chcę także zgadywać czasu dojścia, powiem tylko, że już 5-ty dzień cały czas idę pod górę.
Oczywiście Wszystkim dziękuję za zainteresowanie, ale po szczegóły dot. pozycji zapraszam na stronę www.SamotnieNaBiegun.pl, tam TRACKING dzięki stałym pomiarom satelitarnym pokazuje moje aktualne położenie. Natomiast sama po prostu koncentruję się na marszu, bo to jest najważniejsze.

Do końca grudnia, przez 6 tygodni doszłam z poziomu morza do wysokości 1600 m npm. A w ciągu ostatnich 4 dni dotarłam na poziom około 2100 m. Z mapy wynika, że kolejne 4 dni też będą sporo pod górę na wysokość ponad 2600 metrów. Ostatnie podejście, jeszcze ok. 200 metrów do góry, powinno być już łagodniejsze i na osiągnięcie 2835 m npm. będę miała, jak planuję, około 10 dni. Ale na razie na drodze znowu spore śnieżne zaspy i muszę trochę zwolnić. Dlatego podawanie dystansu w kilometrach bardzo tutaj zawodzi. Codziennie do przejścia mam sporo więcej niż wynika tylko z mapy. Od kilku dni teren wokoło jest bardzo pofałdowany i cały dzień raz idę trochę pod górę, potem w dół, potem znowu pod górę ... Na wysokości 2000 m npm. byłam już 3 razy.:)

Wysokość położenia ziemskiego, geograficznego Bieguna Południowego to poziom 2835 metrów nad poziomem morza, ale wysokość odczuwalna dla organizmu to 3610 m n.p.m. (czyli jak na najwyższych szczytach Pirenejów). Wszystko dlatego że w tym miejscu warstwa atmosfery jest cieńsza, a ciśnienie powietrza jest niższe. Dlatego wysiłek fizyczny tutaj ma także trochę inny wymiar. To także muszę brać pod uwagę i cały czas pilnować się, aby nie popełniać błędów wynikających, chociażby ze zmęczenia. Dlatego bardzo ważne jest także dokładne przestrzeganie planu dnia. Priorytetem jest marsz, rozbijanie i zwijanie obozu, codzienny meldunek satelitarny do bazy ALE, przygotowanie posiłków oraz spanie przez minimum 6 godzin, pomiędzy 24:00 a 06:00 lokalnego czasu (04:00 - a 10:00 czasu polskiego). Na resztę czynności jak czyszczenie kuchenki, przepakowanie pulek (sanek), sortowanie jedzenia, mycie, a wreszcie - na pisanie maili takich jak ten - mam naprawdę mało czasu, w ciągu całej doby łącznie 40 minut.

Dokładna realizacja planu dnia to już rytuał. Ale w tych warunkach nie można niczego zaniedbywać ani niczego robić niedokładnie. Bo tutaj żadnej taryfy ulgowej po prostu nie ma. Najtrudniejsze jest chyba poranne wstawanie i wygrzebywanie z ciepłego śpiwora. ;) W trakcie dnia staram się iść w miarę równo, stałym rytmem. Jednak od pewnego czasu wprowadziłam jedną zmianę. Dwie godziny przed końcem dnia (ale dalej w pełni słońca, które tutaj nie zachodzi), czyli dwie godziny przed planowanym rozbiciem obozu, przyspieszam, starając się iść na maks. moich możliwości.

Śnieg, po którym ciągnę pulki (sanie), ciągle jest miękki, a to oznacza, że mało śliski. Temperatura powietrza około minus 20 st. C., ale do tego już się przyzwyczaiłam. Sporo chmur. Dzisiaj dla podkreślenia piękna otaczającej przyrody było też trochę słońca. Pogoda powoli się zmienia - czuć już nadciągającą antarktyczną zimę. Cały czas przeciwny wiatr około 20 węzłów (ok. 40 km/h) i znowu pojawiają się dodatkowe śnieżne zaspy (zastrugi). Ale akurat tego się tutaj spodziewałam.

Kolejny dzień marszu. Wszystko zgodnie z planem. Może czasami trochę wolniej, ale - jak na razie w rezerwie czasowej. Czyli nowych informacji brak, ale może to właśnie jest dobra informacja? :)

Pozdrawiam Wszystkich, Gocha".

Fot. i relacja: Małgorzata Wojtaczka