Edward Zając, ustecki żeglarz samotnik planuje udział w międzynarodowych regatach Jester Azores Challange 2012. Regaty odbywają się na trasie z Plymouth na Azory. Żeglarze do pokonania mają ponad 1200 mil morskich.

Najciekawsze jest jednak to, że na końcu nie czekają żadne nagrody i wyróżnienia. Największym zwycięstwem jest sam udział w zawodach i pokonanie trasy. Edward Zając bierze w nich udział jako jedyny Polak. Jak sam mówi, po zdobywaniu Bałtyku czas na przygody na Atlantyku.

Edward Zając ma 68 lat. Jest członkiem Jacht Klubu Ustka i Klubu Żeglarzy Samotników. Jednocześnie jest miejskim radnym i Ambasadorem Ustki. Szlify żeglarskie zdobywał w jednym z najlepszych ośrodków żeglarskich w Polsce, w Centralnym Ośrodku Żeglarskim w Trzebieży. To właśnie tam w 1969 roku zdobył stopień jachtowego żeglarza morskiego. Brał między innymi udział w regatach samotników Unity Line i regatach Polonez. Samotnie przepłynął już ponad 7400 mil morskich. Zwiedził prawie cały Bałtyk. Pływa na sześciometrowym jachcie Holly, który sam przystosował do samotnych rejsów. Teraz chce swoich sił spróbować na oceanie.

- Te regaty odbywają się co dwa lata - mówi Edward Zając. - Raz kończą się w New Port w Ameryce, a raz na Azorach. Na zmianę. Już w trakcie poprzednich, dwa lata temu, zastanawiałem się nad wyprawą, ale rejs przez cały ocean to jednak za dużo. Dlatego postanowiłem poczekać i wyruszyć na wyprawę na Azory. Tym bardziej, że w tych regatach nie ma żadnego wpisowego, nie ma opłat. Są tylko niewielkie wymagania, które udało mi się spełnić, a mianowicie doświadczenie w samotnej żegludze. To są regaty dla amatorów, którzy nie ścigają się dla nagród, a dla żeglarskiej przygody i chęci spotkania innych.

Zając przyznał nam, że po przepłynięciu pierwszego tysiąca mil na Bałtyku, zaraz po pierwszych regatach Unity Line, dostał puchar od Telewizji Polskiej, na którym były wypisane słowa sławnego żeglarza Krzysztofa Baranowskiego „Samotne pływanie po Bałtyku jest dużo trudniejsze niż pływanie po oceanach”. To właśnie te słowa zainspirowały go dalszego żeglowania.

- Rozmawiałem o tym z Baranowskim i w tym roku postanowiłem sprawdzić, czy tak jest naprawę. Tym bardziej, że jest to mój pierwszy rejs poza Bałtyk. Przyznam się, że nie boję się samego rejsu. Bardziej przerażają mnie wszystkie formalności i wymogi, jakie muszę spełnić na lądzie. Właśnie szykuję jacht, który za kilka dni drogą lądową zostanie wywieziony do Francji. Stamtąd wypłynę do Plymouth, na linię startu regat. A później przed siebie. Same regaty potrwają około 4 tygodni. Oczywiście drogę powrotną do Polski zamierzam pokonać pod żaglami. Zakładam, że będę tu w sierpniu.

Regaty Jester rozpoczynają się 27 maja. Mogą w nich brać udział jachty, których długość mieści się między 6 a 9 metrów. Dopuszczalny jest każdy napęd poza silnikiem. Są to regaty samotników, dozwolone są postoje, a czas na pokonanie trasy jest nieograniczony. Minimalny wiek zawodnika to 18 lat, a doświadczenie żeglarskie samotników to minimalnie 500 mil morskich. Warunkiem jest posiadanie ubezpieczenia OC.

Zając zaznacza, że jego rejs nie odbyłby się bez pomocy przyjaciół i miłośników żeglarstwa, którzy wspierają jego wyprawę.

- Sam nie wiedziałem, że znajdzie się tylu chętnych, którzy chcą mi pomóc w rejsie. Jestem bardzo zaskoczony szczerością, pomocą i chęcią. To jeszcze bardziej mobilizuje mnie do tej wyprawy - dodaje.

Hubert Bierndgarski

Z ostatniej chwili: Jacht kapitana zatonął dzisiaj w nocy w Kanale Węglowym usteckiego portu. Edward Zając wodował go wczoraj i planował przeprowadzenie prób silnika. Prawdopodobną przyczyną wypadku był źle uszczelniony silnik. Udział w regatach w tej sytuacji staje pod znakiem zapytania, choć kapitan wciąż nie rezygnuje...