Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" komentuje w poniedziałek sytuację wokół zaangażowania niemieckich statków w ratowanie migrantów na Morzu Śródziemnym. Przemytnicy ludzi wykorzystują prawo morza do swoich celów - uważa prawicowa gazeta.

"Nie trzeba być prorokiem, żeby przewidzieć, że tułaczki (statków) Sea Watch 3, czy Alan Kurdi nie będą ostatnimi. A umieranie na Morzu Śródziemnym nadal będzie trwać. Każde doniesienie o zatonięciu pontonu wpędza bowiem w dylematy moralne Europejczyków, a nie przemytników ludzi od Turcji po Maroko" - konstatuje "FAZ".

Gazeta przypomina przy tym, że ratowanie ludzi z niebezpieczeństwa na morzu nie jest tylko oznaką człowieczeństwa, lecz obowiązkiem nałożonym przez prawo morza. "Co jednak należy zrobić, kiedy migranci lub przemytnicy umyślnie doprowadzają do takich sytuacji?" - pyta "FAZ" analizując model "biznesowy" grup przestępczych parających się przemytem ludzi. Jego podstawą jest właśnie wykorzystywanie prawa, które zostało ustanowione w sytuacji, kiedy nie było takiej dynamiki procesów migracyjnych, jak obecnie.

"Dodatkowo, (przemytnicy) prowadzą obrzydliwą grę z intuicją moralną poważnej części mieszkańców Europy: to oni mają sobie brać do serca fakt, że Morze Śródziemne stało się zbiorową mogiłą, a nie ci, którzy migrantów narażają na śmiertelne niebezpieczeństwo wysyłając w podróż do Europy" - zaznacza "FAZ".

Niemiecka gazeta zwraca uwagę,

że od sześciu lat - kiedy rozpoczęły się misje ratownicze na morzu - nie udało się ograniczyć działalności grup przestępczych, ani przynajmniej stworzyć ludzkich warunków w obozach dla uchodźców w Libii.

"Forma migracji, którą obecnie obserwujemy, polega na tym, że największe szanse na powodzenie mają zamożniejsi i silniejsi, czyli w większości młodzi mężczyźni. Jak to się ma do logiki ratowania życia i cierpienia kobiet, rodzin z dziećmi i osób chorych?" - pyta retorycznie "FAZ".

W ostatnich dniach doszło do szeregu incydentów głównie z udziałem statków niemieckich organizacji pozarządowych, które chciały wpłynąć do włoskich portów z migrantami na pokładach. Doprowadziło to do napięć dyplomatycznych między Rzymem a Berlinem.

Od roku włoskie porty są zamknięte dla statków organizacji pozarządowych, co rząd przedstawia jako skuteczny środek walki z przemytem ludzi.

Z Berlina Artur Ciechanowicz