Hiszpańska organizacja pozarządowa Open Arms wznowiła w piątek ratowanie migrantów na Morzu Śródziemnym, wysyłając swój statek w kierunku Libii, mimo porozumienia z rządem w Madrycie, wykluczającego udział w takich misjach.

Jak przyznały na Twitterze władze Open Arms, statek tej organizacji złamał nałożony przez rząd Pedra Sancheza zakaz ratowania migrantów na Morzu Śródziemnym. “Jesteśmy zablokowani od sześciu miesięcy. Nie wytrzymamy już dłużej. Podnosimy kotwicę i płyniemy. Raczej zostaniemy uwięzieni, niż staniemy się wspólnikami” (tych, którzy odmawiają ratowania migrantów - PAP) - napisał w komunikacie szef Open Arms, Oscar Camps.

Według madryckiego dziennika “El Pais” statek organizacji Open Arms, która w 2018 roku wyłowiła na Morzu Śródziemnym 400 osób zmierzających z Afryki do Europy, kieruje się obecnie w pobliże wybrzeży Libii.

17 kwietnia statek Open Arms otrzymał od rządu Hiszpanii zgodę na wypłynięcie z Barcelony, gdzie od stycznia czekał na zgodę na udział w misji humanitarnej na Morzu Śródziemnym. Pozwolenie na wypłynięcie z portu umożliwiało jednak Open Arms jedynie na udział w dostarczaniu pomocy humanitarnej dla migrantów na greckich wyspach Samos i Lesbos.

W czerwcu załoga statku podjęła decyzję o powrocie do ratowania migrantów. “Nie zgadzamy się z rządem Hiszpanii, który chce nas ukarać za ratowanie ludzi” - podkreślił Camps.

Zgodnie z hiszpańskimi przepisami za nielegalne wyjście w morze statku Open Arms organizacji tej grozi grzywna do 901 tys. euro.

Zablokowanie w porcie w Barcelonie statku organizacji Campsa to nie pierwszy przypadek uniemożliwienia tej jednostce działań na Morzu Śródziemnym. W przeszłości przez miesiąc statek był blokowany we Włoszech, gdy tamtejszy rząd oskarżył Open Arms o udział w procederze przerzucania do UE nielegalnych imigrantów.

Marcin Zatyka