Na naszych oczach umiera po cichu morski rodzaj Sił Zbrojnych RP. Jeśli natychmiast nic się nie zmieni, za kilka lat. Marynarka Wojenna przestanie istnieć. Rok temu miało to zostać mocno powiedziane. Na konferencji, do której jednak nigdy nie doszło.
Na 14 kwietnia ubiegłego roku, minister Aleksander Szczygło, ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, zaplanował w Warszawie, wspólnie z Akademią Marynarki Wojennej w Gdyni, konferencję naukową pod tytułem: „Rola i zadania Marynarki Wojennej RP w systemie bezpieczeństwa państwa. Teoria, rzeczywistość, perspektywy.”
Inicjatywa wydawała się trafiona. Na tytułowy temat rozmawiać mieli, tym razem w stolicy, najwybitniejsi specjaliści. I choć do tej pory zorganizowano wiele podobnych spotkań, to miało szansę stać się najbardziej słyszalne. 10 kwietnia doszło jednak do katastrofy smoleńskiej, w której zginął także minister Szczygło. Konferencja została odwołana.
Pozostały jednak, zawczasu wydane, choć nie rozpowszechnione szeroko, materiały, które miały stanowić pokłosie konferencji. Ich lektura jest porażająca. Tym bardziej, że po roku nic się w sytuacji polskiej floty wojennej nie zmieniło. Można nawet powiedzieć, że jest gorzej. Uciekający czas nie jest bowiem sprzymierzeńcem starzejących się okrętów.
W pierwszą rocznicę tragedii smoleńskiej sięgamy po materiały z konferencji, której nie było. Nie po to jednak, aby rozpoczynać kolejną dyskusję. Choć „Nasze MORZE” zawsze z troską odnosiło się do przyszłości Marynarki Wojennej i zawsze zachęcaliśmy do wypowiadania się na jej temat, tym razem tego nie zrobimy. Czas skończyć z dyskusjami. Czas w końcu zacząć podejmować decyzje.
Strusie argumenty
Nie będzie chyba wielkiej przesady w stwierdzeniu, że od odzyskania niepodległości w 1918 roku sytuacja polskiej floty wojennej nigdy nie była gorsza od tej, jaką mamy obecnie. I to wliczając w to nawet okres drugiej wojny światowej! Daje się słyszeć pytania o sens jej istnienia. Najbardziej bulwersujące, że zadają je nie zwykli zjadacze chleba, ale wysoko postawieni politycy, tacy choćby jak obecny minister finansów Jacek Rostowski.
Argumenty przeciw utrzymywaniu własnej Marynarki Wojennej zawsze są takie same. „Przeciętny polski obywatel nie twierdzi już wprawdzie, że nam morze niepotrzebne, ale z chwilą gdy zaczyna się mówić o Marynarce Wojennej, przypomina wielce strusia chowającego głowę w piasek. Tych strusi są u nas trzy rodzaje. Struś I: małe wybrzeże – Marynarka niepotrzebna. Struś II: nie mamy pieniędzy – Marynarka bardzo drogo kosztuje. Struś III: choćbyśmy zbudowali, to nas pobiją, więc wysiłek będzie stracony. Poczem chór śpiewa znany motyw: „Tyle mamy ważniejszych i pilniejszych spraw: brak nam dróg, szpitali, szkół, fabryk, przytułków, różnych instytucji kulturalnych czy społecznych. I będziemy budować flotę?!... Zbrodnia!!!” - napisał już w 1934 roku w książce „Prawda morska” Julian Ginsbert.
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»
Gospodarka w rękach pazernego PSL-u, które nic poza rolą nie widzi...
"Miałeś chamie złoty róg....."
PortalMorski.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.