Bezpieczeństwo

Napisali tekst, który wywołał wrzenie. Głośno powiedzieli o potrzebach zmian w kierunkach rozwoju Marynarki Wojennej. Chcieli, żeby ktoś się z nimi pokłócił.  Romawiamy z kmdr por. Tomaszem Przybylskim i kmdr por. Robertem Władzikowskim.

- W sierpniowym numerze „Przeglądu Morskiego” (specjalistyczne pismo poświęcone Marynarce Wojennej współpracujące z „Naszym MORZEM” – red.) ukazał się panów artykuł dotyczący rozwoju Marynarki Wojennej. Wzbudził skrajne emocje w środowisku związanym z naszą flotą, bo po raz pierwszy ktoś i to w dodatku w mundurze, tak mocno i wyraźnie rozprawia o MW, wbrew oficjalnej linii. Delikatnie mówiąc nie zgadzacie się z nią. Po co napisaliście taki tekst? I po co go upubliczniliście?

Robert Władzikowski: - Wojsko, w tym także MW, jest specyficzną instytucją. Silnie zhierarchizowaną. To co mówią w jej imieniu poszczególni ludzie, wynika z pozycji jaką w niej zajmują. Trudno im krytykować samych siebie. Nas takie ograniczenia nie dotyczą, więc możemy sobie pozwolić na, w pełni swobodne, formułowanie i wyrażanie sądów. Poza tym, jak do tej pory, na temat rozwoju MW nie było żadnej otwartej dyskusji. Tymczasem świat się bardzo dynamicznie zmienia. Dlatego postanowiliśmy rozpocząć debatę na temat przyszłości MW. Jeśli w artykule używamy czasem ostrego tonu, to dlatego, żeby nie przeszedł on bez echa. Chcieliśmy, żeby ktoś się z nami na ten temat pokłócił. W USA np. debatuje się otwarcie na temat obronności także sił morskich. Nikt nie widzi w tym nic dziwnego. Kultura europejska, a z nią polska, jest w tym względzie bardziej sztywna. Warto to zmienić.

Tomasz Przybylski: - Nasz artykuł wynikł także z tego, że zauważyliśmy, iż otwarcie i merytorycznie na temat potrzeby zmian w kierunkach rozwoju MW dużo się rozmawia w „kuluarach” i pisze w opracowaniach naukowych, natomiast ta dyskusja nie ma odzwierciedlenia w tym co się na ten temat pisze w tak zwanej prasie wojskowej. To zdumiewające, ale tak właśnie jest. Upewniła nas w tym kwerenda specjalistycznych pism. Jeśli się coś na ten temat ukazywało, to w większości artykułów nie odnoszono się w ogóle do konieczności zmian priorytetów w rozwoju MW wynikających ze zmian w środowisku bezpieczeństwa. Sugestie takie nie były nigdy formułowane otwarcie, a jeżeli były obecne, to gdzieś „miedzy wierszami”. Być może to jest właśnie główny powód, że na tym tle nasz tekst jest taki uderzający.

- A może wasz artykuł powstał na zamówienie polityczne? Proponujecie bowiem takie rozwiązania, które mogą posłużyć jako uzasadnienie do cięć w budżecie MW. Przekonujecie np., że nasza flota nie potrzebuje okrętów podwodnych, korwety wielozadaniowej, w ogóle dużych okrętów. Pozostaje to w zgodzie z oszczędnościową linią obecnego rządu.

R.W.: - Nie mamy nic wspólnego z żadną akcją polityczną.

T.P.: - Zdawaliśmy sobie sprawę, że ten tekst może, przez niektórych, zostać tak odebrany. Tym bardziej, że termin publikacji pokrył się, całkowicie przypadkowo, ze sprawą gen. Skrzypczaka. Ale z powstaniem naszego artykułu jest znacznie prościej niż mogłoby się wydawać. Spotkaliśmy się, rozmawialiśmy o MW, zauważyliśmy brak dyskusji, napisaliśmy artykuł i opublikowaliśmy go w piśmie skierowanym do specjalistów. To wszystko. Prosimy nie doszukiwać się w tym żadnych podtekstów. Co więcej, naszą intencją nie jest w żadnym wypadku sugerowanie potrzeby cięć środków przeznaczanych na rozwój MW, a jedynie ich nieco inne alokowanie, uwzględniające współczesne i przyszłe potrzeby wynikające ze zmienionych zagrożeń. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że MW wymaga raczej znacznie większego doinwestowania niż obecnie.

- Nie mamy zatem do czynienia z wojną pomiędzy MON, gdzie panowie pracujecie, a obecnym dowództwem Marynarki Wojennej?

R.W.: - Absolutnie nie.

- Jak zatem, według panów, powinna wyglądać w przyszłości polska flota?

T.P.: - Przede wszystkim chcielibyśmy zastrzec, że nie rościmy sobie pretensji do występowania w tej kwestii w roli „autorytetów”. Jesteśmy natomiast osobiście przekonani, że obecnie potrzebne jest wyznaczenie nowych priorytetów w kierunkach rozwoju MW. Tylko tyle i aż tyle. Staramy się pokazać, jakie są obecne zagrożenia i wynikające z nich potrzeby MW. Kierujemy się w tym maksymalnie chłodną kalkulacją. Jeśli pan oczekuje, że powiemy, iż powinniśmy mieć tyle i tyle jednostek, takiego to a takiego typu to, pan od nas tego nie usłyszy. To w ogóle jest nieporozumienie, jeśli ktoś do tego tak podchodzi. My tylko chcemyprzekazać czytelnikom, że naszym zdaniem dzisiejsza MW ma inne potrzeby niż miała, powiedzmy na początku lat dziewięćdziesiątych. Tymczasem wydaje się, że koncepcje lansowane przez dowództwo MW zupełnie to pomijają.

R.W.: - Weźmy choćby projekt 620 typ Kaszub. Planowano, że będzie kilka sztuk tych okrętów. To były bardzo piękne plany. W sumie jednak wyprodukowano zaledwie jedną sztukę. W tej sytuacji koncepcja straciła całą swoją wartość, bo czym innym jest seria okrętów, a czym innym jedna jednostka. Teraz mamy projekt 621 typ Gawron (o wodowaniu czytaj na str. 12-13 – red.). Też ma być ich kilka sztuk. A pewnie skończy się na jednym egzemplarzu. Gdzie tu jest sens? Trzeba realnie patrzeć na problem. Jeśli mamy mieć jednego Gawrona uzbrojonego po zęby za grube pieniądze, to jegorealny wkład w zwiększenie potencjału MW będzie kiepski. Ale gdybyśmy zamiast tego ufundowali sobie dwa inne okręty lub tańsze wersje Gawrona zdolne do współdziałania w ramach zespołów NATO, to byłobylepiej.

T.P.: - My po prostu uważamy, że skład floty powinien być dostosowany do uwspółcześnionych zadań. A te powinny wynikać z obiektywnej analizy środowiska bezpieczeństwa. Siły zbrojne i MW dedykowane są jakimś konkretnym zagrożeniom. My zwracamy uwagę, że te zagrożenia są dzisiaj inne niż były kiedyś i w związku z tym inaczej powinien być planowany rozwój Marynarki. Utrzymywanie kierunku, który korzeniami tkwi w zimnej wojnie, jest naszym zdaniem błędem. Potrzeby Polski uległy zmianie. Prawdopodobieństwo wybuchu klasycznej wojna już jakiś czas temu zeszło na dalszy plan. Dzisiaj ważniejsze są takie zagrożenia, jakchoćby terroryzm, ze wszystkimi jego konsekwencjami. Za tym powinny iść zmianyw składzie i zadaniach MW. Tymczasem struktura floty właściwie się nie zmienia. Wciąż przygotowujemy się głównie do „klasycznej” wojny na morzu.

R.W.: - Dam przykład naszego sposobu myślenia. Weźmy choćby bezpieczeństwo energetyczne. Według wielu specjalistów, największym w tej chwili zagrożeniem dla bezpieczeństwa naszego kraju jest brak zdywersyfikowanych źródeł energii. Została więc podpisana umowa z Katarem na dostawy gazu do Polski drogą morską. Ma on być odbierany w gazoporcie w Świnoujściu. Konsekwencją tej decyzji powinno być natychmiastowe podjęcie działań zmierzających do pozyskania okrętów zdolnych do szeroko rozumianej ochrony dostaw tego gazu. Nic takiego się nie dzieje. Dalej. Jeśli współtworzymy w UE wspólną politykę energetyczną i jest to dla nas sprawa priorytetowa, to powinniśmy być jednocześnie zdolni do partycypowania we wspólnej ochronie dostaw surowców energetycznych morzem. My tymczasem mamy do wykorzystania dwie fregaty, które niebawem zakończą swój żywot i być może Gawrona. To zdecydowanie za mało. Co w tej sytuacji zrobić? Czy mamy poszukiwać nowego okrętu podwodnego za grube miliardy złotych, czy raczej kilku okrętów nawodnych zdolnych do wspólnej z sojusznikami ochrony szlaków komunikacyjnych? Okręty podwodne są bardzo wartościowymi jednostkami, ale akurat nie w tym konkretnym przypadku.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0211 4.1023
EUR 4.2758 4.3622
CHF 4.4105 4.4997
GBP 4.9503 5.0503

Newsletter