Bezpieczeństwo
Wtorek był najbardziej udanym dniem pirackich łowów na wodach u wybrzeży Somalii. Mimo akcji komandosów i odbicia amerykańskiego kapitana, morscy rabusie wcale nie stracili rezonu. W ciągu 24 godzin w ich ręce wpadły co najmniej dwa statki. W rozmowie z DZIENNIKIEM ekspert bezpieczeństwa żeglugi mówi, jak można pokonać morskich bandytów.

fot. AP

Pierwszy w pułapkę - tuż przed wtorkowym świtem - wpadł frachtowiec MV "Irene E.M.", który przepływał przez Zatokę Adeńską. Porwany frachtowiec to grecka jednostka pływająca pod tanią banderą Saint Vincent i Grenadyny - małego wyspiarskiego państwa na Morzu Karaibskim. Jak informuje grecki resort morski, 22-osobowa załoga statku składała się z Filipińczyków. Wśród załogi nie było Polaków.

Niedługo potem Somalijscy piraci porwali drugi statek - pływający pod banderą Togo MV "Sea Horse". Al-Dżazira donosi także o porwaniu dwóch egipskich kutrów. Tego samego dnia piraci otworzyli ogień do kontenerowca "Safmarine Asia". Statek ostrzelano z broni automatycznej i granatników.

Wszystko wskazuje na to, że wbrew nadziejom rozbudzonym przez spektakularną akcję komandosów amerykańskiej marynarki wojennej piraci nie zamierzają ograniczyć swojego procederu. Od początku kwietnia morscy rabusie opanowali już 10 jednostek. Wojnę wypowiedział im osobiście prezydent USA Barack Obama.

Artur Ciechanowicz: Czy zna pan jakąś skuteczną metodę walki z somalijskimi piratami? Czy istnieje w ogóle sposób na piratów?
Cyrus Mody*: Najlepszą metodą było wyciągnięcie Somalii z nędzy i uczynienie z niej normalnego kraju, a nie miejsca, gdzie rządzi anarchia. Wówczas lokalnym rybakom przestałoby się opłacać ryzykować życie i napadać na statki. Problem jednak w tym, że uczynienie z Somalii normalnego kraju jest niemal niemożliwe. Trzeba nauczyć się chronić przed piratami.

To znaczy?

T
rzeba na tyle zastraszyć piratów, by odechciało im się atakowania okrętów.

Po poniedziałkowej akcji amerykańskich komandosów każdy z nich zastanowi się dwa razy, zanim wypłynie na akcję. Podam przykład: nawet nie zdaje pan sobie sprawy z tego, jak wielki strach wśród somalijskich piratów wzbudza perspektywa schwytania i znalezienia się w celi śmierci w Jemenie. To kraj, w którym piractwo karze się śmiercią. Rabusie tymczasem nie są zdeterminowanymi ideologicznie bojownikami. Nie giną za sprawę.

Strach piratom nie jest obcy, ale we wtorek - już po akcji Amerykanów - znów porwali statek. Pojawił się nawet pomysł, by organizować konwoje okrętów transportowych z eskortą okrętów wojennych. Konwojów podobnych do tych z czasów II wojny światowej, np. tych do Murmańska.
Moim zdaniem pomysł konwojów rodem z II wojny światowej skazany jest na porażkę: w okolicach Somalii co miesiąc przepływają dziesiątki tysięcy statków. Przy obecnym natężeniu ruchu nie da się tak zgrać wszystkich armatorów i marynarek wojennych, by objąć wszystkie statki ochroną. Zwyczajnie nie ma tylu okrętów wojennych.

Znacznie skuteczniejszą metodą jest organizowanie statków w swoiste karawany i koordynowanie ich trasy z pozycjami patrolów marynarki wojennej. Dopóki taka grupa pozostaje w zasięgu radarów poszczególnych okrętów, może czuć się bezpieczna. W sytuacji zagrożenia okręt wojenny może podpłynąć do zaatakowanej jednostki w ciągu kilkunastu minut.

Są również inne, bardziej prozaiczne metody ochrony okrętów. Statki same mogą się bronić przed atakiem. Wystarczy nie dopuścić, żeby rabusie dostali się na pokład. Można to osiągnąć poprzez odpowiednie manewrowanie i instalowanie zabezpieczeń, które uniemożliwią zamocowanie na burtach lin i drabin. Nie jest to filozofia droga ani wyrafinowana, ale skuteczna.

Czy pana zdaniem skutecznym sposobem może być wyposażenie marynarzy w broń palną?

T
ak daleko nie wolno pójść. Po pierwsze przepisy zabraniają trzymania broni palnej na statkach cywilnych, a po drugie wymagałoby to przeszkolenia marynarzy. W przeciwnym wypadku mogliby wyrządzić więcej szkód niż pożytku. Poza tym nie na wszystkich statkach można użyć broni. Wyobraża pan sobie czym grozi strzelanina na tankowcu czy na niektórych rodzajach chemikaliowców?

No to może sensowny jest brak negocjacji z piratami i odmawianie płacenia okupu?

P
iraci przestaliby atakować statki dla okupu i porywaliby je dla ładunków. Tak jak dzieje się to w Indonezji. Tamtejsi rabusie, porywając statek, najczęściej mordują załogę i sprzedają ładunek. Pamiętajmy, że ładunek jest wielokrotnie droższy niż okup.

*Cyrus Mody - ekspert Międzynarodowego Biura Morskiego w Londynie (IMB). Specjalizuje się w tematyce bezpieczeństwa żeglugi i ochrony okrętów przed piratami

Artur Ciechanowicz
0
Na piratów somalijskich jest jeden pewny sposób! Taki dawny, ale przetestowany na Karaibach i wszędzie tam, gdzie grasowali piraci i korsarze: wytłuc ich! Dawniej wieszano ich na rejach (śliczny musiał być widoczek: kilkudziesięciu chłopa radośnie sobie dynda na wietrze....) Obecnie, w naszych liberalnych czasach, gdy potęgi cywilizacyjne (UE)negują konieczność karania za zbrodnie, można ich przecież puszczać wolno, ale tak ze 100 mil od brzegu i bez łodzi. Niech wracają okazją, rekiny chętnie ich wezmą...
15 kwiecień 2009 : 10:57 Perełka Lotti | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0048 4.0858
EUR 4.2823 4.3689
CHF 4.3852 4.4738
GBP 4.9827 5.0833

Newsletter