Na północ od Szkocji trwała akcja poszukiwawcza po przewróceniu się statku. W niedzielę statki ratownicze biorące udział w poszukiwaniach zawrócono do bazy. W poniedziałek wbrew wcześniejszym doniesieniom mediów, pojawiła się informacja, że poszukiwania rozbitków wznowiono. Większość z ośmioosobowej załogi niewielkiego cementowca stanowili Polacy. Ośmiu członków załogi, zarejestrowanego pod banderą cypryjską, cementowca Cemfjord uznaje się za zaginionych. 

[Aktualizacja - 4.01.2015 r. g. 15:00]

Jak poinformował w niedzielę po południu portal BBC News,  powołując się na Coastguard, dotychczas unoszący się częścią dziobową nad powierzchnią wody kadłub cementowca Cemfjord całkowicie zatonął.  Poinformowano także, że ekipy ratunkowe odnalazły na północnym wybrzeżu Szkocji ponton, który mógł pochodzić z cementowca, co jednak nie zostało potwierdzone. [foto]

[Aktualizacja - 4.01.2015 r. g. 16:00]  

Pięć jednostek, które brały udział w akcji poszukiwania rozbitków z cementowca Cemfjord , w niedzielę zawrócono do baz. Jak informują szkockie służby, w panujących na Morzu Północnym niesprzyjających warunkach szanse odnalezienia kogoś przy życiu wiele godzin po katastrofie są znikome.

- Przeszukaliśmy, ile się dało. Cała nadzieja w helikopterze, który ma wielką przewagę, bo widzi obiekty i na lądzie, i na wodzie. Miejmy nadzieję, że jeszcze na coś trafią - powiedział telewizji BBC rzecznik morskiej służby ratowniczej Stewart Taylor.

Maritime and Coastguard Agency poinformowało też instytucję zajmującą się badaniem wypadków morskich - The Marine Accident Investigation Branch, która wkrótce rozpocznie prace dochodzeniowe.

Nie jest to oficjalnie potwierdzona informacja, ale polscy członkowie załogi Cemfjord pochodzą najprawdopodobniej ze Świnoujścia, Szczecina, Gdyni i Elbląga. Jak podała po południu TVP Info, cztery osoby z załogi cementowca pochodzą z Trójmiasta (w tym kapitan), dwie z województwa zachodniopomorskiego, jedna z centralnej Polski. Najmłodszy z marynarzy miał 24-lata. Armator, firma Brise z Hamburga, poinformował już rodziny przez swego przedstawiciela w Szczecinie.

[Aktualizacja - 5.01.2015 r. g. 9:00]  

Akcja ratunkowa na morzu nie została wznowiona ze względu na fakt, iż  szanse na odnalezienia kogoś przy życiu są znikome. Maritime and Coastguard Agency informuje przepływające w tym rejonie statki, aby prowadziły obserwację akwenu w celu poszukiwania przedmiotów pochodzących z cementowaca Cemfjord.

[Aktualizacja - 5.01.2015 r. g. 11:00]  

Portal Infomare.pl podał informację o kontynuacji poszukiwań załogi.

"Z informacji uzyskanych dziś w konsulacie RP w Edynburgu wynika, że poszukiwania rozbitków m/s Cemfjord  nadal trwają. Warunki pogodowe są dziś lepsze od tych jakie panowały przez ostatnich kilka dni. Jak powiedziała w rozmowie z naszym portalem Konsul Generalny RP w Edynburgu, Anna Dzięciołowska prawdopodobnie dziś podjęta zostanie próba wejścia ekipy nurków do wraku zatopionego statku."

[Aktualizacja - 5.01.2015 r. g. 13:00]

Jak w rozmowie ze stacją TVN24, powiedziała polska konsul w Edynburgu Anna Dzięciołowska, akcja poszukiwawczo - ratunkowa po katastrofie u wybrzeży Orkadów w północnej Szkocji trwa, ale odbywa się nie na morzu, a w powietrzu. 

- To nie jest tak, że Brytyjczycy zakończyli akcję poszukiwawczą. Nad tym terenem ciągle latają dwa-trzy helikoptery. Akcja ma wciąż status "search and rescue" i zapewne dopiero dzisiaj zmieni się w akcję wydobywania (wraku) - dodała polska dyplomatka. Zwróciła uwagę na to, że poszukując rozbitków ludzie uczestniczący w akcji muszą uważać też na swoje życie i zdrowie i dlatego - choć "są emocje" - "należy wierzyć w rozsądek i opanowanie służb ratowniczych".

Polska konsul powiedziała też, że na miejscu pojawili się w niedzielny wieczór płetwonurkowie, wśród nich jeden Polak. Być może wkrótce uda im się wejść do wnętrza zatopionego wraku. Dostała też informacje o tym, że "po południu" w poniedziałek wspólne oświadczenie w sprawie poszukiwań wydadzą służby ratownicze i policja.

[Aktualizacja - 5.01.2015 r. g. 14:30]

Służby ratownicze potwierdziły, że odnaleziony w dniu wczorajszym na północnym wybrzeżu Szkocji ponton nie pochodzi ze statku Cemfjord

Artykuł:

Portal Morski, jako pierwszy z mediów w Polsce i za granicą, uzyskał ogólne potwierdzenie od polskiego, mającego siedzibę w Szczecinie, agenta załogowego niemieckiego armatora Brise, że - w chwili zaistnienia wypadku - na statku Cemfjord była polska załoga. Niektóre źródła (np. BBC) późnym wieczorem w sobotę uściślały, że w ośmioosobowej załodze statku Cemfjord  było siedmiu Polaków i jeden obywatel Filipin. [ Uaktualnienie z godz.: 24:00 - Armator potwierdził, że na statku znajdowało się siedmiu Polaków i jeden Filipińczyk ].

Do północy z 3 na 4 stycznia nie było informacji o tym, by odnaleziono któregokolwiek z marynarzy.

Częściowo zatopiony kadłub statku, z wystającą pionowo do góry częścią dziobową, zauważono z promu przepływającego przez cieśninę Pentland Firth (między głównym lądem Szkocji, a Wyspami Orkney), ok. 10 mil morskich na wschód od szkierów Pentland Skerries w sobotę, 3 stycznia, po godz. 14:00. Przewrócenie statku, w połączeniu z faktem, że nie odnotowano wezwań o pomoc z niego, może świadczyć o tym, że doszło do tragedii, w której statek przewróćił się lub zaczął tonąć tak nagle i szybko, że nie zdążono z jego pokładu wysłać sygnału Mayday. Skoro akcję poszukiwawczo-ratowniczą rozpoczęto dopiero po natknięciu się na wrak - po dobie - może to oznaczać, że zawiodły także automatyczne systemy uruchamiające nadawanie takiego sygnału, w tym system GMDSS i pławy EPIRB*.

Ostatnia potwierdzona obserwacja statku (płynącego bez problemów), na podstawie sygnałów AIS, pochodzi z piątku, z godz. 13:00. Pogoda w rejonie ostatniej znanej pozycji była bardzo zła. Z dotychczasowych doniesień mediów brytyjskich wynika, że alarm podniosła dopiero załoga promu Hrossey w sobotę, 3 stycznia, o godz. 14:30 czasu lokalnego, gdy natknęła się na pływający dziobem do góry wrak. Według Maritime and Coastguard Agency, załoga promu nie dostrzegła nigdzie w pobliżu rozbitków ani łodzi czy tratew ratunkowych.

Akcję poszukiwawczo-ratowniczą koordynuje straż wybrzeża z Szetlandów (Shetland Coastguard). W początkowej fazie poszukiwań brał udział eksploatowany przez NorthLink prom Hrossey, z którego zauważono przewrócony statek. Jeszcze przez pewien czas po zapadnięciu zmroku łodzie ratownicze RNLI ze Stromness, Scrabster, Longhope i Wick, a także dwa śmigłowce służby SAR (jeden z Shetland Coastguard i jeden RAF-u) oraz inne statki poszukiwały zaginionych członków załogi cementowca. Jednak na okres nocy zawieszono poszukiwania zakrojone na szeroką skalę. Na domniemane miejsce przewrócenia się statku skierowano holownik ratowniczy (ERV) Herakles Coast Guard'u, który miał oświetlać akwen i ostrzegać przed wrakiem i zawiadamiać przepływające w tym rejonie statki, by prowadziły obserwację (także pod kątem poszukiwania rozbitków lub środków ratunkowych albo innych śladów po wypadku cementowca Cemfjord).  Poszukiwania na szerszą skalę miały być wznowione w niedzielę o świcie.

Wszelkie rozważania na temat przyczyn wypadku mogą być obecnie jedynie spekulacjami, szczególnie wobec braku dostępności dla mediów pełnych, szczegółowych informacji, jakie mogą już być dostępne dla zaangażowanych służb (ratowniczych i innych). Jednym z domniemanych powodów wypadku mogło być uderzenie tzw. freak wave / rogue wave (fala złośliwa, fala anormalna). Wiadomo też, że w rejonie cieśniny Pentland Firth działają bardzo silne prądy i tworzą się wiry, które nie są całkowicie obojętne nawet dla większych od Cemfjord'a statków (wpływają one na sterowność lub stateczność kursową statków). Mogły one, w połączeniu z silnym falowaniem, doprowadzić do utraty sterowności przez statek i odwrócenie go bokiem do fali, co również mogło stworzyć poważne zagrożenie. Jednak nie mamy pewności, czy akurat w domniemanym miejscu przewrócenia statku takie prądy występowały. 

Zobacz także: Wypowiedź autora tekstu dla stacji TVN24

W chwili zaistnienia wypadku 30-letni, 83-metrowy Cemfjord był w drodze z ładunkiem 2000 ton cementu z Aalborg w Danii do portu Runcorn w Cheshire, gdzie miał dotrzeć 5 stycznia.

Cemfjord  ex. Margareta (nr IMO 8403569)  to mały statek zbudowany jako uniwersalny kabotażowiec przez stocznię Detlef Hegemann Rolandwerft GmbH w Bremie w 1984 roku i przebudowany na cementowiec z pneumatycznym systemem przeładunku ciągłego w pierwszej połowie 1998 r w Morskiej Stoczni Remontowej S.A. w Świnoujściu. Statek charakteryzuje się nośnością ok. 2301 t, tonażem pojemnościowym brutto 1850, pojemnością ładunkową ok. 2200 m sześc., długością całkowitą 83,18 m i szerokością 11,34 m.

Dwie ostatnie inspekcje stanu bezpieczeństwa statku przeprowadzone w ramach tzw. Memorandum Paryskiego (Paris Memorandum of Understanding) przez Port State Control (kontrolę państwa portu) odnotowane w dostępnej publicznie bazie danych wyników inspekcji Paris MoU miały miejsce 15 grudnia 2013 roku w Runcorn (Wlk. Bryt.) oraz 24 marca 2014 roku w Gdyni. We wcześniejszej odnotowano więcej, bo aż 11, w tym także poważniejszych uchybień, co skutkowało przejściowym przymusowym zatrzymaniem statku w porcie (do wyjaśnienia lub usunięcia uchybień i usterek). Kontrola z marca 2014 roku z Gdyni wykazała cztery uchybienia, w większości drobne i dotyczące braków w dokumentach, a nie fizycznych usterek. Natomiast w grudniu 2014 roku, statek pomyślnie przeszedł inspekcję odnowy klasy, dokonaną przez towarzystwo klasyfikacyjne DNV GL.

Do roku 2013 Cemfjord był częstym gościem portu Gdynia.

Jak twierdzi jeden z członków załogi statku, którego wypowiedź w niedzielę 04.01 zamieścił portal InfoMare, stan techniczny jednostki był dobry. Jak pisze.:

Na statku m/s Cemfjord pływałem kilkanaście lat (...) Woziliśmy przede wszystkim kruszywo ze Szwecji do portów niemieckich i polskich. Później jednostka została przebudowana na cementowiec i przewoziła cement z Danii do Wielkiej Brytanii i Irlandii. Mimo, że statek pływał pod banderą cypryjską, to jego armatorem była firma niemiecka z Hamburga. Muszę stwierdzić, że armator dbał o statek i trudno mi zgodzić się z pojawiającymi się w Internecie komentarzami o złym stanie technicznym jednostki. Być może piszą to ludzie, którzy nigdy na tym statku nie byli. Warto zaznaczyć, że statek praktycznie przez cały czas eksploatacji miał zatrudnienie, co również wiązało się z koniecznością utrzymywania jednostki w dobrym stanie technicznym. Początkowo załoga statku liczyła 6 osób. W większości rejsów wszyscy członkowie załogi, łącznie z kapitanem, to byli Polacy, ale zdarzało się, że w niektórych rejsach jednostką dowodził niemiecki kapitan. W późniejszym okresie załogę zwiększono do 8 osób, dokooptowano kadeta oraz jedną osobę do maszynowni. Wielokrotnie pływałem w miejscu, w którym wydarzyła się katastrofa, to przejście jest szczególnie niebezpieczne.

Armator statku, Brise Schiffahrts GmbH z Hamburga, zatrudnia wielu naszych marynarzy i oficerów. Na niektórych statkach niemieckiego armatora całe załogi składają się z polskich marynarzy. Na innych Polacy pełnią funkcje wyższych oficerów, a pozostałymi członkami załogi są Filipińczycy. Są też statki Brise Schiffahrt z załogą mieszaną pochodzącą z Polski i z Rosji lub Ukrainy. Cementowce Brise eksploatowane są w spółce zależnej Baltrader Schiffahrt Hamburg. 

SeaMedia

Fot.: Piotr B. Stareńczak, RNLI, etc.; Rys.: Brise Schiffahrts

____________________

* EPIRB (Emergency Position-Indicating Radio Beacon) - rodzaj nadajnika radiowego pozwalającego na ustalenie miejsca położenia w sytuacji zagrożenia instalowany m.in. na statkach i samolotach. Dla statków radiopławy EPIRB są obowiązkowym elementem systemu GMDSS dla wszystkich regionów mórz. EPIRB uaktywnia się w momencie zalania wodą lub ręcznie. Przy pomocy nadajnika radiowego nadaje identyfikator jednostki i (w niektórych systemach) swoją aktualną pozycję, datę i godzinę aktywacji pławy oraz emituje błyskające światło, pozwalając na odnalezienie przybliżonego miejsca katastrofy. EPIRB zazwyczaj jest montowany na otwartym pokładzie statku (np. na skrzydle pomostu nawigacyjnego / sterówki) w sposób umożliwiający automatyczne wyczepienie i aktywowanie po zatonięciu statku. Możliwe jest również ręczne wyrzucenie za burtę w przypadku zaistnienia sytuacji kryzysowej.