Inne

- Nasi absolwenci znajdują pracę bez żadnych problemów. Ich atutem jest wiek: 22-letniego oficera każdy z armatorów chętnie weźmie na swój statek, bo będzie miał dużo czasu, by go "wyrzeźbić", nauczyć tego, czego od niego oczekuje - mówi inż. kpt. ż. w. Alfred Naskręt, dyrektor Szkoły Morskiej w Gdyni.

- "Szkoła Morska w Gdyni? Czy to chodzi o Akademię Morską w Gdyni?" - jak często słyszy pan takie pytanie?

- Bardzo często. Wiele lat pod nazwą Państwowa Szkoła Morska, a następnie Wyższa Szkoła Morska w Gdyni, funkcjonowała obecna Akademia Morska. Ponieważ założycielami naszej szkoły są absolwenci tej uczelni, przyjęcie określenia Szkoła Morska w Gdyni było naturalne. Pracowaliśmy w AM na różnych stanowiskach lądowych i na statkach szkolnych, a ja nawet przez pewien czas pełniłem tam, na Wydziale Nawigacyjnym, funkcję prodziekana ds. studenckich.

- Ale niektórzy twierdzą, że to sprytny zabieg marketingowy, że nazwą „Szkoła Morska” pańska szkoła podczepia się pod, znacznie jednak bardziej znaną, Akademię Morską. Jak pan to skomentuje?

- Odpowiem tak: przy Akademii Morskiej powołano onegdaj Policealną Szkołę Morską (PSM), co nawiązywało do Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni, aktualnie funkcjonującej pod nazwą Gdyńska Szkoła Morska, w skrócie GSM, co z kolei jest zbliżeniem do skrótu, którym posługujemy się na świecie - The Gdynia Maritime School, czyli GMS i niejednokrotnie stanowi przedmiot zamieszania. Prawdopodobnie celowego. Uważam, że to więcej niż zabieg marketingowy. Nami kierował jedynie sentyment, a nie zwrócenie na siebie uwagi za wszelką cenę.

- Nie byłoby jednak bardziej uczciwie nazwać się po prostu Policealną Szkołą Morską w Gdyni, albo Policealnym Studium Morskim w Gdyni? Przynajmniej byłoby od razu jasne jaki jest jej charakter.

- To właśnie byłby zabieg marketingowy!

- Ale nie byłoby to uczciwsze? Określić profil szkoły i nie budzić skojarzeń z Akademią Morską.

- Stoję na stanowisku, że postąpiliśmy uczciwie.

- W środowisku morskim mówi się na Szkołę Morską po prostu „Szkoła Naskręta”.

- Protestuję przeciwko takiej nazwie. Szkołę zakładało kilka osób, podzieliśmy się obowiązkami. Pracuję z zespole: ja, Zbigniew Byczyński, Krzysztof Michnal, Andrzej Pawlik plus pozostali pracownicy i wykładowcy.

- A jak powstała Szkoła Morska?

- W pierwszej wersji była formacja pod nazwą Morski Ośrodek Szkoleniowy. Tam przez kilka lat szkoliliśmy pracujących na morzu marynarzy. Pod presją głównie brytyjskich armatorów, którzy przewidywali znaczne braki w liczbie oficerów, przystąpiliśmy do tworzenia szkoły morskiej. Początkowo uaktywniliśmy wydział nawigacyjny, a następnie mechaniczny itd... Był to więc impuls z zewnątrz.

- Co oferujecie swoim uczniom?

- W miarę szybkie, w ciągu dwu i pół roku, dotarcie do dyplomów oficerskich, a później do zdobycia pracy. Mimo kryzysu, nasi absolwenci znajdują pracę bez żadnych problemów. 22-letniego oficera każdy z armatorów chętnie weźmie na swój statek, bo będzie miał dużo czasu, by go "wyrzeźbić", nauczyć tego, czego od niego oczekuje . Gdy ma do wyboru 25-letniego oficera z pierwszym dyplomem oraz naszego absolwenta, szybciej zdecyduje się na młodszego.

- Ilu szkoła liczy uczniów? Ilu absolwentów i kapitanów wykształciła?

- Od lat mamy mniej więcej stałą liczbę - 250 słuchaczy. Szkołę ukończyło około tysiąca osób. Jako ciekawostkę podam, że jeden z naszych absolwentów został kapitanem w wieku 27 lat! Wielu z naszych uczniów podjęło pracę w biurach armatorskich na wysokich stanowiskach i solidarnie zabiegają o pracę dla młodszych kolegów. Porównajmy zatem: absolwent Akademii Morskiej w wieku około 25 lat otrzymuje dyplom oficerski, a nasz tylko o 2 lata od niego starszy, jest już kapitanem! To do nas ludzi przyciąga, to ich inspiruje.

- Ile kosztuje nauka w Szkole Morskiej?

- To kwota, która od wielu lat się nie zmienia: 9 tysięcy euro w wypadku nawigatorów oraz 8,5 jeżeli chodzi o mechaników. Pokrywa wszystkie kursy, które pozwalają podjąć pracę na każdym typie statku.

- Kiedy Szkoła Morska startowała, reklamowała się jako pierwsza niepubliczna szkoła tego typu. Teraz mamy w Polsce jeszcze dwie podobne – Gdyńską Szkołę Morską prowadzoną przez Akademię Morską w Gdyni oraz Policealną Szkołę Morską przy Akademii Morskiej w Szczecinie. Czym się pańska szkoła od nich odróżnia?

- Ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Na pewno tym, że za naukę u nas trzeba zapłacić. A to z tego względu, że tamte szkoły działają w oparciu o akademie morskie i dlatego wiele spraw i kosztów, jest inaczej liczonych. Uważam też, że znacznie różnimy się jakością i troską o słuchacza, skoro liczba chętnych wzrasta.

- A jak pan ocenia obecny stan Akademii Morskiej w Gdyni? Jaka jest, pańskim zdaniem, jakość jej kształcenia?

- Od oceny jakości nauki w Akademii jest Urząd Morski. Ja się tego nie podejmuję.

- Pytamy o to, bo odnosi się wrażenie, że ostro konkurujecie z Akademią Morską w Gdyni. Prowadzicie z nimi wojnę? Podbieracie im kandydatów na studia? Taki zarzut pojawia się bardzo często na forach internetowych.

- Jeżeli mówi się, że konkurujemy z Akademią Morską, odbieram to jako komplement. Czy podbieramy? Nie wydaje mi się. Nasza oferta jest jasna i klarowna, ludzie sami decydują, do której uczelni chcą uczęszczać. Nie ma żadnej wojny i nieczystych zagrań. Przynajmniej z naszej strony. Nie zajmujemy się tym, nie mamy na takie sprawy czasu. Natomiast to, co wywołuje zdziwienie, to znaczący fakt, że po wpisaniu do przeglądarki internetowej hasła „szkoła morska”, pojawia się strona Akademii Morskiej w Gdyni. Komu zależy na pozycjonowaniu?

- Odrzuca pan więc zarzuty, że Szkoła Morska w Gdyni stosuje czarny PR, by ściągnąć do siebie uczniów, a odciągnąć ich od Akademii Morskiej?

- Nie prowadzimy takich działań. Ludzie sami decydują: tam będę uczył się sześć lat, tutaj - dwa i pół, a zarabiał tyle samo, tyle że szybciej. Wybór jest w miarę prosty. 450 złotych miesięcznie to nie jest fortuna. Poza tym prowadzimy pomoc, jeżeli chodzi o praktyki.

- Wasi przeciwnicy twierdzą, że armatorzy nie chcą zatrudniać waszych absolwentów na swoich statkach, z powodu ich niedouczenia. To prawda?

- Przykłady poproszę. Nie spotkałem się z takim przypadkiem. Wolałbym konkrety: który armator, kogo nie chciał przyjąć, bądź go wyrzucił z powodu braku wymaganych umiejętności? Kto jest autorem tej informacji?

- No dobrze, oferujecie wykształcenie oficera marynarki handlowej w 2,5 roku, czyli w o połowę krótszym czasie niż Akademia Morska w Gdyni. Mocno też podkreślacie, że aby zostać kapitanem żeglugi wielkiej nie trzeba być magistrem. Chyba jednak lepiej wiedzieć więcej niż mniej? Czy pańska szkoła nie działa według logiki: byle szybciej, co oznacza też trochę: byle jak?

- Nie. Administracja Morska sprawuje nad nami nadzór w zakresie konwencji STCW. To samo co u nas nauczane jest w Akademii Morskiej. Tam dodatkowo pojawiają się przedmioty niezbędne do uzyskania tytułu inżyniera i dyplomu magistra. Ale zakres materiału według konwencji STCW jest dokładnie taki sam! Argument jest więc chybiony. My stoimy na stanowisku, że materiały z pogranicza matematyki, fizyki, chemii nie są marynarzowi potrzebne!

- No właśnie, pan jest przykładem kapitana bez dyplomu magistra! A także inni sławni kapitanowie, bo przecież do 1979 roku Wyższa już wtedy Szkoła Morska w Gdyni nie kształciła magistrów.

- Tak, jestem ostatnim rocznikiem absolwentów, którzy wychodzili stamtąd z tytułem inżyniera, to prawda.

- Dlaczego nie posługuje się pan tym argumentem i siebie nie stawia za wzór?

- Podsunęli mi panowie doskonałą myśl! Co więcej, uważam, że to właśnie pokolenie, które ukończyło dawną Państwową Szkołę Morską stworzyło najlepszy image Polski na morzu.

- Szkoła Morska w Gdyni korzysta z kadry wykształconej w Akademii Morskiej w Gdyni, pan jest absolwentem jej poprzedniczki, Wyższej Szkoły Morskiej. Jest pan sobie w stanie wyobrazić współpracę naukową z Akademią Morską?

- Nie. Ilekroć ktoś z naszych pracowników otrzymywał propozycję pracy w Studium Doskonalenia Kadr Akademii Morskiej, miał warunek: nie może uczyć u nas.

- Dlaczego was nie lubią? Mówił pan, że nie ma między wami wojny.

- Bo nie ma.

- Ale powiedział pan, że pańscy wykładowcy są tam szykanowani.

- Powiedziałem, że gdy szukają tam pracy, muszą się od nas wyprowadzić.

- No, to jest szykana!

- Jest. Ale my z nimi nie walczymy, nie uważam tego za rodzaj wojny. To takie działania zaczepne skierowane przeciwko GMS.

- A wychodziliście z propozycją jakiejś ponaduczelnianej współpracy? Co na to AM?

- Wspólnie pracowaliśmy nad różnego rodzaju programami nauczania. Ale zawsze nasze uwagi w tej materii były spychane na bok, nie były brane pod uwagę. Tam często nie słucha się głosu zdrowego rozsądku, a szuka rozwiązań, które mogłyby nam zaszkodzić.

- Szkoła Morska to projekt biznesowy, musi zarabiać. Jej przeciwnicy w tym właśnie upatrują jej największą słabość. Twierdzą, że właśnie dlatego zamieniła się w „fabrykę marynarzy”, w której nie liczy się jakość, ale ilość. Co pan na to?

- Kilkanaście lat temu podano cenę wyszkolenia studenta Wydziału Nawigacji Akademii Morskiej w Szczecinie. Były to ogromne pieniądze, o ile pamiętam, dziesiątki tysięcy euro. Jeżeli więc pada stwierdzenie, że jesteśmy przedsięwzięciem biznesowym, to się z tego cieszmy, bo to m.in. z naszej działalności są podatki, które utrzymują m.in. Akademię. Im więcej zarobimy, tym więcej pieniędzy będzie dla tamtejszych studentów. Twierdzenie, że absolwenci Akademii to żyła złota, jest demagogią. Nasi słuchacze zasilają budżet od pierwszego dnia nauki, a następnie poprzez całe życie zawodowe. Dodam, że nie wszyscy absolwenci Akademii podejmują pracę na morzu. Odchodzą od wyuczonej profesji w dowolnym momencie i to bez żadnych konsekwencji, pomimo dużych nakładów ze strony państwa i społeczeństwa.

- Systematycznie rozszerzacie ofertę. Uczycie np. nurkowania rekreacyjnego. Czy to nie przykład na to, że dla was jednak najważniejsze są pieniądze, czy nie obniża prestiżu szkoły?

- Zrobiliśmy tylko jeden kurs, to działalność uboczna naszego szkolenia offshorowego: mieliśmy sprzęt, nurków, kombinezony, kilka osób się zgłosiło. To wszystko.

- W marcu szkoła obchodzić będzie 15-lecie działalności. Czy właśnie z tej okazji przenosicie się do nowej siedziby?

- Nawet nie pamiętałem o tej rocznicy. A przenosiny nie mają z tym nic wspólnego. Po prostu rozwijamy się, w związku z tym dotychczasowa siedziba stała się dla nas za mała. Wraz z rosnącą ofertą potrzebujemy więcej miejsca na nowe kursy, na nowe pomysły. Uroczyste otwarcie nowej siedziby odbędzie się we wrześniu.

- Jak pan widzi przyszłość swojej szkoły? Czy powstanie kiedyś pierwsza w Polsce prywatna Wyższa Szkoła Morska?

- Na chwilę obecną nie planujemy. Życie pokaże.

- Gdyby pan dzisiaj był młodym człowiekiem marzącym o pracy na morzu, wybrałby pan Szkołę Morską w Gdyni?

- Zdecydowanie tak! Istnieje na światowych uczelniach piękny zwyczaj śledzenia losów i karier zawodowych swoich wychowanków. Szkoły są często niezwykle dumne z ich osiągnięć, stawiając je młodszym kolegom jako wzór.

Tomasz Falba, Czesław Romanowski

Fot. Czesław Romanowski

+3 Super oficerowie
Witam ,mialem przyjemnosc miec kilku tych oficerkow od Naskreta i wolalbym nie komentowac ich poziomu wiedzy co by tu niektorych nie obrazic.
Podobny system do brytyjskiego, ale tam kolesie cos w tych glowach maja a nasi tylko kasa i kasa i szybkie awanse. co to za atut miec kapitancia o ma 27 lat gdzie on szlify zdobyl. 1en rejsik za 3ke drugi za 2ke i juz mamy prawie kapitana. A jak przyjdzie co do czego to pampers pelen.
01 luty 2013 : 13:37 Guest | Zgłoś
+7 Młody Kapitan
Nie jest problemem uzyskać tytuł kapitana czy CE jako młody człowiek... Chodzi o to by w sytuacji kryzysowej na bazie już zdobytego doświadczenia poradzić sobie , pomóc sobie i ludziom i nie doprowadzić do katastrofy z braku kompetencji i wiedzy. Niestety młody wiek to czasem nie jest atut a jeśli nawet to nie jedyny argument. Jako CE z wieloletnim doświadczeniem nie chciałbym mieć 27 letniego starego. Sam jako 40 latek od 5 lat jako CE jestem pełen pokory do morza. Niestety Szanowny Pan Naskręt nie rozumie ze morze nie lubi braku wiedzy i braku kompetencji które to doświadczenie przychodzi z latami pływania. Tego nie da się przeczytać i nauczyć w dwa lata.... Pozdrawiam. Trochę pokory życzę i życzę wszystkim tyle samo powrotów do domu co wyjazdów. Stary Miech
01 luty 2013 : 14:13 Guest | Zgłoś
-2 ośrodek szkolenia
bo tak chyba nazwać trzeba tę SZKOŁĘ .Proszę o sprostowanie jeżeli żle odebrałem .Główny cel to kurs przygotowawczy do egzaminu przed UM.Pytam co absolwent ma po tej szkole? Inżyniera,Licencjata a może Magistra? Jak zakwalifikować ten twór? Czy jest to Studium ,Szkoła policealna,czy też może szkoła wyższa?A może poprostu zakład do zarabiania kasiorki.Co z praktykami których jak wiem napewno szkoła nie gwarantuje?Chłopcy szkoda czasu i pieniędzy ...
01 luty 2013 : 15:03 Guest | Zgłoś
+7 sraty taty
Cytuję ryb:
bo tak chyba nazwać trzeba tę SZKOŁĘ .Proszę o sprostowanie jeżeli żle odebrałem .Główny cel to kurs przygotowawczy do egzaminu przed UM.Pytam co absolwent ma po tej szkole? Inżyniera,Licencjata a może Magistra? Jak zakwalifikować ten twór? Czy jest to Studium ,Szkoła policealna,czy też może szkoła wyższa?A może poprostu zakład do zarabiania kasiorki.Co z praktykami których jak wiem napewno szkoła nie gwarantuje?Chłopcy szkoda czasu i pieniędzy ...


ja mam magistra z państwowej uczelni, choć całkiem inny zawód i wuja bym umiał gdyby nie własne zainteresowania. Nieraz zresztą poprawiałem profesorka bo głupoty gadał, jakbym miał znowu 20 lat olałbym studia i poszedł do szkoły gdzie w 2,5 roku dałby mi zawód, to praktyka i własna praca nad sobą czyni nas czy będziemy w przyszłości w czymś dobrzy , teoria to 20% tego co właściwie każdy człowiek wynosi ze studiów bo masę jest zapychaczy, które w dorosłym życiu nijak ma się do rynku pracy, wiec zanim zaczniesz pluć jadem to chwile się zastanów nad sobą, czy nie przemawia przez ciebie zwykła zazdrość.
01 luty 2013 : 17:31 Guest | Zgłoś
+5 znawca
Swieta prawda Panie kolego, na uczelniach zazwyczaj wypeniaja czas zupelnie nie potrzebnymi informacjami i mysle ze powinni to zmienic...
06 luty 2013 : 11:20 Guest | Zgłoś
0 to nie tak
o ile wiem to na początku gdy powstawała szkoła Naskręta praktyki były zapewniane tam kazdemu, jak jest teraz nie wiem, wtedy bylem studentem Wyższej Szkoły Morskiej obecnie przemianowanej na Akademię Morską stąd pozycjonowanie w internecie(państwowa Wyższa Szkoła Morska i prywatna Szkoła Morska), pan Naskręt swoich pierwszych uczniów miał wsród tych co nie poradzili sobie na uczelni państwowej... zresztą w ówczesnej WSM obecnie AM był żenująco niski (obecnie podobno to już całkiem dno) poziom nauczania z przedmiotów nie zawodowych (zawodowe były na bardzo wysokim poziomie), tak, żenująco niski, wczesniej studiowałem na Politechnice więc mam porówanie...poziom zostal dostosowany po roku około 2000 do poziomu studentów(jest kolosalna róznica intelektualna pomiedzy studentami zaczynajacymi np w połowie lat 90-tych a tych co zaczynali po 2000), świat stał wtedy otworem dla każdego a nie tylko dla marynarzy, zarobki na morzu poza sektorem Gas&Oil są gorsze niz na lądzie (to już nie czasy że za roczna pensję budowało się dom) więc chętnych mniej, pana Naskręta wykładowcy nie lubią bo robi większe byznesy niż oni (sporo wykładowców w Gdyni para się pośrednictwem pracy i co lepszych studentów wyłapują już na uczelni, wiem bo od 3 miałem propozycję pracy)
01 luty 2013 : 20:32 Guest | Zgłoś
+8 ETO
Z tym porownaniem zarobkow na ladzie i morzu to przesadziłeś trochę. Sa lepsze na lądzie, ale jeszcze nie w Polsce. Co do poziomu zgoda. jest to efekt rozwoju kraju i otwarcia nowych możliwości. Nawet w krajach bardziej rozwinietych niz Polska pływanie daje mozliwości szybkiego odbicia dla ludzi z niezamożnych rodzin. Nie oznacza to,że bedą ten zawód uprawiac do końca życia. Co do szkoły Naskręta to tylko biznes i jedynie co mi się nie podoba to skojarzenie nazwy z Akademią Morską. Kto jakie szkoły konczyl tego na morzu nikogo nie interesuje, tylko jak wykonuje swoja prace. Fakt faktem, przy szukaniu pracy pierwsze pytanie zadają o rodzaj ukonczonej ną szkoły. Jestem po gdynskiej WSM (teraz AM) i faktycznie to pomaga przy znalezieniu pracy. Reszta juz zalezy od czlowieka, nie dyplom pracuje tylko ty.
02 luty 2013 : 22:34 Guest | Zgłoś
-4 :)
gwarantuja praktyki ::))
04 luty 2013 : 09:35 Guest | Zgłoś
+2 praktyka
nie gwarantuja. armatorzy nie chca wspolpracowac ze szkola, szkola o praktyki sie nie wychyla. ale jak zacznie pytać kilka osbo o praktyki to wtedy zaczynaja cos robić i czegos szukaja jakis kontaktow. ostatecznie znajduja praktyke na holownikach...... tak wlasnie to wyglada. nie ma co licyzc na szkole tylko trza chodzić i szukać :)
23 luty 2013 : 07:19 Guest | Zgłoś
0 GSM
Po kiego płacić 9 tys euro za 2,5 roku szkoły policealnej skoro w GSM przy SDK przy AM w salach AM'ki i z wykładowcami AM'ki i w 2,5 roku mozna zrobic dokładnie to smao co tam z lepszym skutkiem lepsza jakościa nauczania gdzie wykładowcy naprawde wymagają za jedyne 2500 zł za semestr czyli za 4 tys euro :)
01 luty 2013 : 16:04 Guest | Zgłoś
-6 jAKIE DOSTAJĘ ŚWIADECTWO PO UKOŃCZENIU TEJ SZKOŁY???
MARYNARZA?
01 luty 2013 : 16:28 Guest | Zgłoś
0 nie ma świadectw.jest to szkoła policealna nie działajaca na zasadach szkoły publicznej
v
02 luty 2013 : 13:03 Guest | Zgłoś
-13 Co za brednie
NIGDY ale to NIGDY oficer (nawigator, a szczególnie mechanik) nie będzie po szkole Naskreta lepszy od oficera po WSM (AM) .... nawet szkolenia są nieprofesjonalne i ogólnie opinia jest taka.... chcesz mieć papier certyfikat szybko i bez bólu???? idź do Naskreta.... to coś o czymś świadczy .... brak profesjonalizmu.... czysty biznes, zero wiedzy.
Pozdrawiam wszystkich uczących się i absolwentów Szkoły morskiej od Naskreta... trafcie tylko pod moje skrzydła :D
01 luty 2013 : 16:35 Guest | Zgłoś
0 :)
a Ty traf pod moje :) Pójdziesz silnik czyscic :) ghahaha
01 luty 2013 : 18:16 Guest | Zgłoś
+6 do absolwenta
absolwent, jeżeli uważasz że szkoła i szkolenia zrobią z człowieka porządnego marynarza to znaczy że jesteś jednym z tych tępych baranów którzy psują tej szkole opinie. Jak ktoś nie ma w głowie pookładane i sam się nie przyłoży to żadna szkoła mu nie pomorze, ile ludzi idzie do szkoły bo gdzieś trzeba iść albo rodzice go wypychają, i jak myślisz, co z takiego ucznia wyjdzie??
05 luty 2013 : 05:23 Guest | Zgłoś
+12 pssst...
Co za jad, ale im więcej tego jadu tym bardziej widać zazdrość starych ludzi morza, którzy takiej szansy nie mieli. Czy po Akademii, czy po Szkole Morskiej.. trzeba iść do Urzędu Morskiego i zdać egzamin. Kwestia, kto kogo lepiej przygotuje :) Po egzaminie, wszyscy mają równe szanse. Słuchajcie panowie dżentelmeni, ta szkoła jest najlepsza :)
01 luty 2013 : 16:55 Guest | Zgłoś
+15 garść informacji
Zacząłem edukację w AM po roku przeniosłem się do Naskręta coś więc wiem na temat obu szkół.
Angielski w AM leży i kwiczy o pomstę do nieba. Egzamin wstępny z języka na AM to test wyboru, gdzie 25% zaliczało (i nie trzeba było wybierać angielskiego). Ludzie potem całe studia kuleją z języka, którego mają 4h/ tydzień a niektórzy uczą się go od podstaw i zamiast dodac wiecej lekcji z języka, studenci uczą się matematyki, fizyki, chemii itp.
Jeśli chodzi o poziom kształcenia z przedmiotów zawodowych to jest podobny, jako że niektórzy wykładowcy z AM uczą również w GSM (np. stateczność).
Obecnie kasa i szybkie awanse to motto 90% młodych ludzi. Po obu szkołach. Do dyplomu Ch. Off. potrzeba wypływać 12 mcy jako Oficer Pokładowy, następnie zdać egzamin w Urzędzie Morskim. Posiadając dyplom Ch. Off. potrzeba kolejnych 12 mcy jakos Ch. Officer i można podchodzić do egzaminu na Kapitana. Spotykałem kapitanów w wieku 27-29 lat (brytyjczyków czy norwegów). Nie mogę powiedzieć o nich,że byli slabi, za to o wielu "wiekowych" oficerach mogę tak powiedzieć. Czyli nie zawsze lata na morzu świadczą o umiejętnościach. Oczywiście, że cięzko się przestawić gdy całe życie pływało się ze "starymi", którzy po prostu byli starzy bądź w wieku dojrzałym a tu nagle przyjeżdża jakiś młokos. Otóż są ludzie, którzy dużo przeżyli, w wielu portach byli na długich kontraktach i wcale nie muszą przekroczyć 30stki.
01 luty 2013 : 17:05 Guest | Zgłoś
+2 cd..
Szkoła ma tytuł szkoły policealnej, absolwent uzyskuje tytuł Oficer Nawigator Statku Morskiego lub Oficer Mechanik Statku Morskiego. Jest więc to szkoła typowo zawodowa. Co do praktyk, szkoła morska pomaga ze znalezieniem ale nie znajduje. To zależy od rynku pracy. Wiem, że ciężko znaleźć praktykę i pracę zaraz po szkole i to niezależnie od uczelni. Łatwiej jest obecnie mechanikom niż nawigatorom.
W GSM przy SDK na 30 uczniów/słuchaczy egzamin w Urzedzie Morskim zdało 4. Kolega kończył to studium okolo 5 lat temu i mam te dane od niego. On był w gronie tych co zdali. Angielski leży, przedmioty traktowane po macoszemu. Gdyby nie to, że miał dobry angielski w LO to mógłby pomarzyć o napisaniu CV i pracy na statku.
01 luty 2013 : 17:06 Guest | Zgłoś
0 do tomek k
tomekk chyba znamy/znaliśmy się kiedyś osobiście ;)
01 luty 2013 : 20:39 Guest | Zgłoś
+3 haters gonna hate
j/w same komentarze ludzi z totalnym brakiem wiedzy na temat rynku i tego co się na nim dzieje. Ciekawi mnie czy macie prace? czy może zazdrościcie tym młodym, którzy w wieku kiedy wy zarabialiście drobne zarabiają naprawdę dobre pieniądze i są wybierani przez firmy przed wami. Dlaczego są wybierani przed wami ponieważ są młodzi ambitni i dobrze wyszkoleni technicznie bez zbędnej wiedzy i zazwyczaj już po praktykach w danej firmie.
Niektórym radze jeszcze raz przeczytać tekst ponieważ wyjaśnienia waszych pytań się tam znajdują.

ps. Zazdrość to zła rzecz;) i Panie Absolwencie prawdopodobnie trafisz pod skrzydła kogoś ze Szkoły Morskiej szybciej niż ktoś ze SM pod twoje [ze względu na to że osoba po SM będzie miała duuużo większe doświadczenie już i stopień niż Pan[chodzi mi o powiedzmy podobny rocznik jak Pan]]
01 luty 2013 : 17:06 Guest | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9877 4.0683
EUR 4.2675 4.3537
CHF 4.3848 4.4734
GBP 4.9599 5.0601

Newsletter