Inne

- Niektórzy mogą się z tego śmiać, ale dla mnie wzorem był wtedy Konrad Wallenrod. Uważałem, że należy robić tak jak on, służąc prawdziwej Polsce na tyle, na ile to było możliwe w realiach PRL-u - mówi prof. Witold Andruszkiewicz.

- A co to jest?

- Dyktafon panie profesorze. Siedem godzin rozmowy można na niego nagrać.

- Coś takiego? Muszę sobie taki kupić.

- Cieszę się, że zastaję pana w świetnej formie. Niektórzy mówią, że jest pan chodzącą legendą polskiej gospodarki morskiej. Czuje się pan legendą?

- Encyklopedią bardziej. Ale najważniejsze, że jestem zdrów, pamięć mi nie szwankuje i nadal wykładam, i to na dwóch uczelniach! Jedna z gazet napisała nawet ostatnio, że jestem najstarszym pracującym emerytem w Polsce. Stale też działam w gospodarce morskiej. Jestem członkiem prezydium władz wojewódzkich Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w Gdańsku. Społecznie doradzam Związkowi Miast i Gmin Morskich, Radzie Miasta Gdańska i Civitas Christiana, które co roku organizuje Sejmiki Morskie.

- Cały czas na pełnych obrotach. Gratuluję! Początkowo nic nie wskazywało, że zwiąże się pan z gospodarką morską. Urodził się pan w Omsku, ważnym rosyjskim węźle kolejowym, ojciec pracował zresztą na kolei. Jak to się stało, że pokochał pan morze? Pamięta pan ten moment kiedy pierwszy raz je zobaczył?

- W pewnym sensie poszedłem w ślady ojca, bo kolej to transport, a ja zostałem transportowcem. Jestem ekspertem dożywotnim Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw portów i transportu międzynarodowego. Morze pociągało mnie od zawsze. Pierwszy raz zobaczyłem Bałtyk jadąc pociągiem do Gdyni, jako harcerz, na obchody Święta Morza. Pomiędzy Sopotem a Gdynią jest takie miejsce, z którego roztacza się widok na morze. Kiedy wysiadłem z pociągu, zaraz poszedłem je zobaczyć. To była okropna radocha. Smakowałem czy woda rzeczywiście jest słona.

- A jakie wrażenie robiła na panu budująca się Gdynia?

- Ogromne. Pamiętam czasy, kiedy nie było jeszcze kanału portowego. Można było brzegiem dojść ze wsi Gdynia na Oksywie do kościoła. Największe wrażenie robiła na mnie wielka liczba zaprzęgów konnych. Samochodów prawie się nie widziało. No i tempo budowy było imponujące. Gdynia zmieniała się z roku na rok. Za każdym razem, kiedy tam jeździłem była inna, większa i piękniejsza. Kiedy w 1938 roku przyjechałem do tego miasta na praktykę studencką, to już był międzynarodowy ośrodek, największy port nad Bałtykiem. Port zresztą był nieogrodzony. Można było chodzić po nabrzeżach obok statków. To było niesamowite.

- Bywając w Gdyni, m.in. na różnego rodzaju uroczystościach morskich, miał pan zapewne okazję widzieć elitę II Rzeczypospolitej...

- Pamiętam Piłsudskiego, Mościckiego, Kwiatkowskiego.

- Do tego ostatniego jeszcze wrócimy. Czy bywał pan też w innych miejscach ówczesnego polskiego wybrzeża?

- Oczywiście. Poznałem Puck, Wielką Wieś (obecnie Władysławowo – red.), ale najbardziej podobało mi się w Jastarni. Dla chłopaka, który przyjeżdżał z głębi lądu była to totalna egzotyka, która pobudzała wyobraźnię.

- Ale studia wybrał pan mało morskie – Akademię Handlową w Poznaniu. Dlaczego?

- Początkowo chciałem studiować na Politechnice Gdańskiej. Ale zmieniło się to po lekturze artykułu w gazecie. Przeczytałem tam mianowicie, że 92 procent milionerów w 1937 roku miało za sobą studia ekonomiczno-biznesowe i handlowe. A ja chciałem zostać milionerem. Mój ojciec zginął w wypadku kolejowym, kiedy miałem 14 lat. Wychowywałem się z czwórką rodzeństwa w skromnych warunkach. Udzielałem korepetycji. Nic dziwnego, że w tej sytuacji chciałem zarabiać duże pieniądze. Postanowiłem zostać milionerem, wzbogacić się dzięki morzu. Stąd taki, a nie inny wybór uczelni. To były wtedy najdroższe studia w Polsce. Sam na nie zarobiłem. Na Politechnice Gdańskiej pojawiłem się już jako profesor. W 1939 roku zabawiłem się w przedsiębiorcę i zorganizowałem letnisko w Jastarni dla 150 studentów i studentek ze swojej uczelni. Trwało przez cały lipiec, sierpień i miało przez wrzesień, ale wybuchła wojna.

- Wojnę przeżył pan z dala od wybrzeża. Kiedy pan ponownie zobaczył morze?

- Na Wybrzeże przyjechałem pierwszym pociągiem, jaki dotarł tam po odejściu Niemców. Dojechałem do Gdańska, a potem pieszo poszedłem do Gdyni, bo pomiędzy miastami jeszcze wtedy nic nie kursowało. Po drodze zatrzymałem się w tym samym miejscu, pomiędzy Sopotem a Gdynią, gdzie po raz pierwszy ujrzałem morze przed wojną. Gdańsk był bardzo zniszczony, Gdynia prawie nie ruszona. Doszedłem tam, gdzie dzisiaj jest Urząd Miasta. W głębokim rowie przeciwczołgowym znalazłem niemieckie, wojskowe mapy portu gdyńskiego. Zebrałem je odruchowo i poszedłem dalej. Zniszczyłem je kilka lat później, w czasach stalinowskich, ze strachu, że znajdzie je bezpieka. W Gdyni poszedłem od razu do portu, który był bardzo strzaskany. Nabrzeża były wysadzone, a poszarpany falochron wyglądał jak wielka, betonowa piła osadzona w morzu. Wszystko to robiło przygnębiające wrażenie. Zastanawiałem się - kiedy my to wszystko odbudujemy? Pewnie zajmie to wiele lat. Okazało się, że pierwsze statki zawinęły do Gdyni w połowie 1945 roku. Polacy to jednak niezwykle zdolni i dzielni ludzie.

- Już po wojnie miał pan okazję poznać Eugeniusza Kwiatkowskiego, który był pańskim kolegą z tej samej uczelni, obaj bowiem wykładaliście w Wyższej Szkole Handlu Morskiego w Sopocie. Jakim go pan zapamiętał?

- Znajomość z Kwiatkowskim miała dwa oblicza. Pierwsze to takie, że w przerwach pomiędzy zajęciami on chętnie rozmawiał z młodszymi kolegami, w tym ze mną. Zbieraliśmy się w pokoju profesorskim i zasypywaliśmy go pytaniami, na które bardzo chętnie udzielał odpowiedzi. Kwiatkowski miał niezwykłą zdolność rozmowy z ludźmi. Wystarczyło chwilę go znać, a miało się wrażenie jakby ta znajomość trwała co najmniej trzydzieści lat.Oblicze drugie, to znajomość poprzez prof. Bolesława Kasprowicza, który był moim mentorem, a który się uważał za „człowieka Kwiatkowskiego” i tak o sobie mówił w czasach, kiedy za takie słowa można było trafić do więzienia.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0323 4.1137
EUR 4.2919 4.3787
CHF 4.4221 4.5115
GBP 5.0245 5.1261

Newsletter