Inne

Wczoraj (tj. 25 listopada) minęła 75 rocznica podniesienia bandery na Błyskawicy, obecnie okręcie-muzeum cumującym w Gdyni. Chociaż większa część legendarnej jednostki udostępniana jest turystom, to jednak wiele jej pomieszczeń pozostaje poza trasą zwiedzania. Z okazji jubileuszu pokazujemy nieznane zakątki niszczyciela.

Mało kto z odwiedzających Błyskawicę turystów zdaje sobie sprawę, że okręt żyje podwójnym życiem. To pierwsze „kręci się” wokół ludzi, którzy przychodzą na pokład niszczyciela, aby poznać jego dzieje i historię polskiej Marynarki Wojennej w ogóle. W drugim zaś jednostka pełni funkcje reprezentacyjne. Z obu powodów jest także miejscem służby dla czterdziestu członków jego obecnej załogi.

W ciągu roku pokład okrętu odwiedza do 140 tysięcy osób. Zwiedzają go, przy okazji zapoznając się z przygotowaną dla nich na około 150 m2 powierzchni, wystawą. To zaledwie 10 procent jednego z sześciu pokładów kontrtorpedowca.

Co prawda w połączeniu z resztą trasy zwiedzania, która prowadzi również poprzez maszynownię okrętu, kotłownię i pokłady, na których rozmieszczone są liczne elementy uzbrojenia i osprzętu, to w sumie niemal cała jednostka, to jednak wiele z ważnych jej elementów pozostaje dla turystów niedostępna.

Dzięki uprzejmości dowódcy okrętu, kmdr por. Jerzego Łubkowskiego, związanego z nim od dwudziestu lat, a dowodzącego od dziesięciu, odbyliśmy po Błyskawicy spacer zaglądając w te właśnie miejsca. I pierwsze co przyszło nam przyznać, to że wpuszczenie tutaj turystów mogłoby być dla nich rzeczywiście niebezpieczne. Dotarcie w niektóre miejsca jest po prostu trudne. Wiodą do nich niezwykle wąskie, wysokie i strome trapy. W takich warunkach o wypadek nietrudno.

Pierwsze miejsce poza trasą zwiedzania, które zostało nam pokazane, to Główne Stanowisko Dowodzenia, pomost bojowy zlokalizowany wysoko nad pokładem w dziobowej części okrętu. To stąd Błyskawica była i obecnie, w czasie przeholowywania na remonty, jest dowodzona.

Stojąc tam łatwo sobie wyobrazić skulone w ciemnościach postaci, zalewane wodą, chłostane wiatrem (pomost nie jest niczym zasłonięty), uważnie obserwujące morze gdzieś na północnym Atlantyku, podczas osłony konwoju prowadzonego w czasie drugiej wojny światowej.

O wiele bardziej komfortowe warunki mieli członkowie załogi pełniący służbę w położonej niżej i zakrytej kabinie nawigacyjnej oraz sąsiadującej z nią sterówce. To właśnie tutaj było określane położenie i kurs okrętu, tu sterowano nim przy pomocy koła sterowego.

Nieopodal obu kabin znajduje się centrala artyleryjska. Stąd kierowano ogniem, korzystając z pomocy wielkiego kalkulatora artyleryjskiego umieszczonego pośrodku pomieszczenia. Wszystkie działa Błyskawicy są sprawne, ale zakonserwowane. Strzelać można z dwu armat salutacyjnych. Robi się to (używając oczywiście ślepej amunicji) w wyjątkowych sytuacjach, określonych przez Regulamin Służby na Okrętach, np. z okazji uroczystości takich jak Święto Wojska Polskiego czy rocznica powstania Marynarki Wojennej.

Saluty armatnie to jeden z elementów funkcji reprezentacyjnej, jaką pełni Błyskawica. Jej pokład odwiedzają często oficjalni goście. Odwiedziny VIP-ów nie są jednak jedynymi ważnymi wydarzeniami, których świadkiem bywa niszczyciel. Na jego pokładzie „wodowane” są książki, odbywają się konferencje naukowe i promocje oficerskie. Ba, nawet pasowania na pierwszoklasistów! W sumie daje to kilkadziesiąt różnego rodzaju imprez w ciągu roku.

To dużo. Chociaż na Błyskawicy służy 40 ludzi, dowódca okrętu nieraz narzeka, że to nadal za mało, aby godnie to wszystko obsłużyć. A przecież to nie jedyne zadanie jakie przed nimi stoi. Okręt wciąż pozostaje na stanie polskiej Marynarki Wojennej i podlega wszelkim wojskowym rygorom (Marynarka Wojenna jedynie udostępnia okręt Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni, a jego dowódca współdziała z dyrektorem tej placówki w zakresie pełnienia przez jednostkę funkcji okrętu-muzeum). Jego załoga musi utrzymywać go w idealnym stanie. Oznacza to godziny poświęcone na konserwowanie, czyszczenie i naprawianie jednostki.

Większość prac marynarze muszą wykonać własnymi rękoma. Kiedy spacerujemy po niszczycielu, kmdr Łubkowski pokazuje nam remontowane w ten właśnie sposób przez załogę instalacje, pompy i inne elementy okrętu, a także wykonane samodzielnie ruchome przekroje urządzeń okrętowych, dające zwiedzającym wyobrażenie jak skomplikowane są to urządzenia.

- Wentylację mamy tutaj z 1937 roku. I działa! - mówi Łubkowski. - Elektryka pracuje na trzech różnych napięciach. Mało jest fachowców, którzy umieliby znaleźć się w tej całej technice. A i oni potrzebują kilku lat doświadczeń, aby poznać wszystkie jej tajemnice. Na całe szczęście niektórzy z tych fachowców służą na tym okręcie.

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1
Waluta Kupno Sprzedaż
USD 3.9517 4.0315
EUR 4.2733 4.3597
CHF 4.3648 4.453
GBP 4.9875 5.0883

Newsletter