- Oficjalnie w Bałtyku właściwym (bez cieśnin duńskich) zatopiono od 45 do 65 tysięcy ton amunicji zawierającej BŚT. Szacuje się, że było w niej od 13 do 15 tysięcy ton samych środków trujących. Dotychczas w Polsce nie prowadzono żadnych badań w prawdopodobnych rejonach zatopienia amunicji chemicznej - mówi w rozmowie z nami kmdr por. dr inż. Jacek Fabisiak z Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni.

- Co to są „bojowe środki trujące” (BŚT)?

- Są to wyjątkowo toksyczne związki chemiczne produkowane w celu ich militarnego wykorzystania. Mówiąc najprościej, służą do zabijania albo czasowego obezwładniania ludzi. W łagodnej postaci używane są dzisiaj przez służby porządkowe np. jako gazy przy rozpraszaniu nielegalnych, w szczególności zagrażających bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, demonstracji.

- Wiadomo, że BŚT zatapiano także w Bałtyku. Dlaczego? Czy robiono to legalnie?

- W większości przypadkach było to całkowicie legalnie. BŚT na polach walki używane były głównie podczas pierwszej wojny światowej, ale produkowane były także podczas drugiej, w czym szczególnie wyspecjalizowali się Niemcy. Po zakończeniu drugiej wojny światowej nie bardzo było wiadomo co zrobić ze zgromadzonymi BŚT. Ocenia się, że w samych tylko Niemczech, w latach od 1935 do 1945, wyprodukowano ponad 65 tysięcy ton BŚT, co łącznie z wagą korpusów bomb, pocisków itp., stanowi około 300 tysięcy ton amunicji chemicznej. Na konferencji w Poczdamie państwa zwycięskie ustaliły, że trzeba ją zatopić w morzu, również w Bałtyku. To było po prostu najprostsze i najtańsze rozwiązanie.

- Jakie rodzaje BŚT zatopiono w Bałtyku?

- Iperyt siarkowy, związki zawierające arsen, głównie Clark I ,Clark II i adamsyt, cyjanowodór, luizyt i parę innych. Do Bałtyku najwięcej wrzucono iperytu.

- Jak on działa na ludzi?

- Iperyt w warunkach normalnych jest cieczą o charakterystycznym zapachu musztardy, stąd bywa nazywany gazem musztardowym. Szczególnie toksyczny jest w stanie rozpylonym. W tej formie skutecznie poraża organizm nie tylko poprzez skórę i oczy, ale wnikając poprzez układ oddechowy uszkadza go oraz powoduje ogólne zatrucie. Wywołuje bolesne rany, ślepotę i śmierć. Swoją nazwę zawdzięcza miejscowości Ypres, gdzie został, podczas pierwszej wojny światowej, po raz pierwszy użyty.

- Ile w Bałtyku zatopiono BŚT?

- Oficjalnie w Bałtyku właściwym (bez cieśnin duńskich) zatopiono od 45 do 65 tysięcy ton amunicji zawierającej BŚT. Szacuje się, że było w niej od 13 do 15 tysięcy ton samych środków trujących.

- „Oficjalnie”, a nieoficjalnie mówi się o znacznie większych liczbach. Ile BŚT jest naprawdę w Bałtyku?

- Tego nikt nie wie. Dane, którymi dysponujemy pochodzą z raportów składanych przez państwa zatapiające BŚT w Bałtyku. Jednak zatopionej amunicji mogło być więcej. Świadczą o tym miejsca jej znalezienia po wojnie. Bałtyk wyrzuca od czasu do czasu np. iperyt w miejscach, gdzie nie powinno go być. Oficjalnymi rejonami zatopień BŚT były Głębia Gotlandzka i rejon na północny-wschód od Bornholmu. Przyjmujemy jednak, że mogły być one wyrzucane również na trasach prowadzących do tych miejsc. Przypuszcza się, że jeszcze do lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku Rosjanie topili BŚT w Bałtyku, nikogo o tym nie powiadamiając. Jest wielce prawdopodobne, że znajdują się one w Rynnie Słupskiej, a nawet w Głębi Gdańskiej. Znane są przypadki wyrzucenia przez morze BŚT na plaże w okolicach Kołobrzegu, Dziwnowa, Darłówka i na Półwyspie Helskim, co jest znakiem, że zalegają one gdzieś niedaleko.


- Najważniejsze pytanie brzmi: Czy BŚT zatopione w Bałtyku są groźne dla ludzi i samego morza?

- Oczywiście, że są groźne. Mogą spowodować katastrofę ekologiczną na obszarach ich zalegania, zatruć zwierzęta morskie, poparzyć ludzi, a w niektórych przypadkach również doprowadzić do ich śmierci. Pod jednym wszakże warunkiem jeśli wydostaną się do środowiska, chociażby w wyniku ich naruszenia. A niestety może się to stać w każdej chwili. Amunicja z BŚT może zostać zahaczona przez sieci rybackie, uszkodzona w trakcie jakichś inwestycji prowadzonych na morzu, czy po prostu zostać wyrzucona na brzeg i dotykana przez ciekawskich znalazców. Poza tym amunicja, w której znajduje się BŚT zwyczajnie koroduje.

- Jak duże byłoby zagrożenie dla morza, gdyby z tej skorodowanej amunicji BŚT dostało się do wody?

- Tak naprawdę nie wiadomo. Do tej pory takich symulacji nikt nie przeprowadził. Niektórzy twierdzą, że doszłoby wtedy do katastrofy ekologicznej o skali porównywalnej z Czarnobylem. Moim zdaniem to zbyt czarny scenariusz, ale skutki dla środowiska mogłyby być rzeczywiście poważne.

- Ile po wojnie zanotowano przypadków kontaktu ludzi z BŚT?

- Na Bałtyku, tych zgłoszonych, 300, w polskich obszarach morskich 24.

- Czy ktoś zginął?

- Nie, ale było sporo ludzi poparzonych. Jeśli chodzi o Polskę to najbardziej groźny, jak do tej pory, wypadek zdarzył się w lipcu 1955 roku na plaży w Darłówku. Morze wyrzuciło wtedy na brzeg beczkę z iperytem. Znalazły je dzieci i zaczęły się nią bawić, w efekcie czego poparzyła się ponad setka z nich.

- Czy zdarzają się przypadki niezgłaszania incydentów znalezienia BŚT? Ponownego ich zatapiania?

- Prawdopodobnie. Jeden z moich kolegów z Uniwersytetu Gdańskiego przeprowadził w ubiegłym roku anonimową ankietę wśród rybaków na temat BŚT. Okazało się, że niektórzy z nich znajdowali środki chemiczne, ale pozbywali się ich wyrzucając za burtę i nie informując o tym władz. Wiąże się to z przepisami w tym zakresie. Jeśli rybak znajdzie BŚT trzeba odkazić cały kuter, rekwiruje się połów, procedury są skomplikowane i długotrwałe, a państwo nie przewiduje rekompensaty za przestoje w połowach. W związku z tym rybakom nie opłaca się zgłaszać takich przypadków. W efekcie, wyrzucając za burtę znalezione BŚT, przyczyniają się dodatkowo do ich rozprzestrzeniania.

- Z BŚT w Bałtyku jest tak, że z jednej strony słyszymy głosy uspokajające, tak jak pański, z drugiej jednak straszy się nas, że na dnie naszego morza leży bomba z opóźnionym zapłonem. Kiedy Rosjanie zaczęli budować Gazociąg Północny, pojawiły się głosy, że może dojść do katastrofy,. kiedy po drodze trafią na broń chemiczną. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. To mamy w końcu problem z BŚT w Bałtyku czy nie?

- Jeśli byśmy nie korzystali z Bałtyku, nie mielibyśmy problemu, ale my z niego korzystamy, eksploatujemy go i,coraz częściej wykorzystujemy jego dno. Chcemy też łowić więcej ryb. Dlatego zatopione BŚT stanowi zagrożenie.

- Czy BŚT zatopione w Bałtyku możnaby wydobyć i ponownie użyć np. w zamachu terrorystycznym?

- Teoretycznie i technicznie jest to możliwe, ale w praktyce nieopłacalne. Synteza np. iperytu nie jest skomplikowana, nie trzeba go wydobywać z dna Morza Bałtyckiego. Przykładem może być zastosowanie sarinu podczas zamachu w metrze tokijkim w 1995 roku. Wyprodukowano go bez problemu na lądzie.

- Czy BŚT zatopione w Bałtyku są badane?

- Dopiero od niedawna. Kilka lat temu przeprowadzono takie badania w okolicach Bornholmu.

- Co z nich wynika?

- W rejonie zatopień amunicji z BŚT stwierdzono podwyższone wartości arsenu w wodzie i osadach dennych, który uwalniany mógł być w procesie rozkładu niektórych BŚT. Znaleziono amunicję i odnotowano jej postępującą korozję. Przetestowano też metody badawcze, które mogłyby być przydatne podczas badań w innych miejscach.


- Czy podobne badania przeprowadzano kiedykolwiek w polskiej części Bałtyku?

- Nie. Dotychczas w Polsce nie prowadzono żadnych badań w prawdopodobnych rejonach zatopienia amunicji chemicznej. Oczywiście problem był znany, zajmowało się nim kilka instytucji w tym również Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni, ale badań terenowych nie było.

- Teraz to się jednak zmieniło.

- Tak. Właśnie realizujemy bardzo szeroki projekt o nazwie CHEMSEA. Jest w niego zaangażowanych 11 instytucji naukowych z 5 krajów nadbałtyckich (Polska, Finlandia, Litwa, Szwecja i Niemcy). Polskę reprezentują: Akademia Marynarki Wojennej w Gdyni, Instytut Oceanologii w Sopocie i Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie. Warto podkreślić, że nasz kraj jest liderem tego przedsięwzięcia. Projekt ma wiele celów. Badamy, pod kątem BŚT, rejony w dotąd nie badane – Głębię Gotlandzką, Rynnę Słupską i Głębię Gdańską. Chcemy się dowiedzieć jaki wpływ mają uwalniane do wody BŚT na środowisko, chcemy określić metody badawcze pozwalające sprawdzić czy w danym miejscu morza zatopiona jest broń chemiczna, chcemy stworzyć modele pozwalające na przewidywanie przyszłych zagrożeń. Wszelkie informacje przez nas zgromadzone zamierzamy udostępnić, nieodpłatnie, wszystkim zainteresowanym. Cały projekt kosztuje ponad 4 miliony euro, z czego 85 procent pokrywa Unia Europejska, a resztę uczestniczące w nim podmioty.

- Kiedy można będzie poznać efekty?

- Projekt rozpoczął się w czerwcu ubiegłego roku. Ma trwać do czerwca 2014 roku. Kilka miesięcy trwały przygotowania, więc można powiedzieć, że właściwe prace rozpoczęły się w styczniu tego roku. Badania w morzu, przez polskie instytucje, prowadzone są przy użyciu statku badawczego Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie Oceania. Wyniki prac są na bieżąco publikowane na stronie internetowej www.chemsea.eu. Kompleksowe opracowanie pojawi się jednak dopiero po zakończeniu projektu.

- Czy tego rodzaju badania mogą dać odpowiedź na pytanie o to, co zrobić z BŚT zatopionymi w Bałtyku? A może trzeba je wszystkie po prostu wydobyć z wody i zutylizować na lądzie?

- Takie działanie byłoby możliwe, ale bardzo trudne do przeprowadzenia. Przeszkody są wielorakie choćby prawne. Konwencja o zakazie broni chemicznej reguluje zasady utylizacji BŚT, niestety jednak nie mówi nic o tych, które zostały zatopione w morzu przed 1985 rokiem, więc nie wiadomo jak to prawnie „ugryźć”. Także koszty takiej operacji byłyby ogromne. Istnieją co prawda firmy oferujące swe usługi w tym zakresie, jednak sądzę, że żadne z państw nadbałtyckich nie podejmie się tego zadania. W tej sytuacji najbezpieczniej jest zostawić BŚT tam gdzie są. Oczywiście należy prowadzić ich stały monitoring, wprowadzić pewne ograniczenia choćby poławiania ryb w rejonach gdzie one się znajdują. A przede wszystkim edukować, nie straszyć tylko badać i edukować. W tej chwili to jedyna realna opcja.

- Jeśli mowa o edukacji to proszę powiedzieć na koniec jak się zachować jeśli znajdziemy na plaży podejrzanie wyglądający obiekt, który może być BŚT?

- Iperyt wygląda jak sklejona bryła ziemi. Czasami przypomina duży bursztyn. Proszę nie dać się zmylić i zachować daleko posunięto ostrożność. Zasady są proste. Powstrzymać ciekawość, nie dotykać, zadzwonić na policję i zgłosić znalezisko. Wtedy nic się nie stanie.

Tomasz Falba

Fot. Tomasz Falba, chemsea.eu

Kmdr por. dr inż. Jacek Fabisiak ma 46 lat. Ukończył Wydział Chemii i Fizyki Technicznej Wojskowej Akademii Technicznej, studia podyplomowe z ochrony i kształtowania środowiska na SGGW oraz studia doktoranckie na Wydziale Chemii Uniwersytetu Gdańskiego. Po studiach, od 1991 roku, pracował, a następnie był kierownikiem Centralnego Laboratorium Chemiczno-Radiologicznego w Komorowie, od 1996 do 1998 w Ośrodku Analizy Skażeń Marynarki Wojennej w Gdyni. Od 1998 związany jest z Akademią Marynarki Wojennej w Gdyni. Obecnie kieruje tam Zakładem Ochrony Środowiska i Obrony przed Bronią Masowego Rażenia. BŚT poświęcił praktycznie całą swoja pracę zawodową. Jest autorem ponad 30 artykułów naukowych, głównie z obszaru zagrożeń chemicznych i radiologicznych. Jest kierownikiem projektu CHEMSEA z ramienia AMW.