Bezpieczeństwo
W historii Polskiej Marynarki Wojennej możemy trafić na nieliczne wzmianki o działaniach niezwykłych jednostek, które na swym koncie miały spore zasługi na rzecz aliantów. To co o nich powszechnie wiadomo często mija się ze stanem faktycznym, a prawdziwa wiedza o tych okrętach ukryta jest głęboko we francuskich i angielskich archiwach.

Matka Boska z Etel

Okręty pułapki, tzw. q ships działały już podczas I wojny światowej. Były to głównie jednostki handlowe, posiadające zamaskowane uzbrojenie, których głównym zadaniem było niszczenie okrętów podwodnych wroga. W tym czasie torpedy były niezwykle drogie i okrętom podwodnym bardziej opłacało się niszczyć nieprzyjaciela przy pomocy działa. Gdy okręt podwody się wynurzał, q ship zmieniał swoje bezbronne oblicze, odkrywał dotąd schowane uzbrojenie i topił nieprzyjaciela - takie przynajmniej były założenia. O ile sprawdzało się to podczas pierwszego konfliktu światowego, a okręty pułapki zanotowały na swym koncie sporo sukcesów, o tyle podczas II wojny światowej ich skuteczność drastycznie zmalała - okręty podwodne po prostu topiły je bez ostrzeżenia. Nie mnie jednak również wtedy można je było spotkać na morzach.

Jedną z takich jednostek był jacht "Aesios II", który po przystosowaniu do nowych zdań został przemianowany na "Notre Dame d'Etel". Jednostkę o wyporności 150 ton według przekazów uzbrojono w 1 działko 76 mm, w 2 działka 40 mm, 2 działka 20 mm oraz w karabiny maszynowe Hotchkiss. Załoga była wielonarodowa i składała się z Francuzów, Libańczyków i Marokańczyków.

Dowództwo nad jednostką objął Polak - kmdr ppor. Władysław Kosianowski. W polskiej literaturze znajdziemy opisy tej postaci, ale już wzmianek o jego okręcie niemal nie ma. Na szczęście zupełnie inaczej do tematu podeszli Francuzi - dziś m.in. na stronach Le Monde en Guerre możemy poczytać, z jakim entuzjazmem i podziwem wypowiadają się o działaniach "Notre Dame d'Etel". Jednostka brała udział w licznych patrolach przeciw podwodnych i w osłonach konwojów, za każdym razem odznaczając się brawurą i pomysłowością w swym działaniu. Na jej konto możemy zaliczyć prawdopodobne uszkodzenie dwóch okrętów podwodnych, starcie z nieprzyjacielskimi samolotami, a z wydarzeń mniej wojennych - wizytę na pokładzie znanej francuskiej piosenkarki Josephine Baker i generała Charles'a de Gaulle'a. W uznaniu zasług Kosianowskiego odznaczono licznymi odznaczeniami, m.in. Legią Honorową. Co ciekawe przekazy historyczne nie wspominają, o żadnej innej tego typu jednostce dowodzonej przez Polaka.

Polska Misja Morska w służbie aliantów

Po kapitulacja Francji i ewakuacji przeszło 330 tys. żołnierzy z Dunkierki w 1940 r., w okupowanej przez Niemców Europie pozostało wielu żołnierzy różnych narodowości, którzy chcieli walczyć po stronie aliantów. Pojawił się zatem projekt wykorzystania małych jednostek, najlepiej feluk lub kutrów rybackich, które mogłyby pływać po kanale i przewozić ich na Wyspy, a w drugą stronę transportować grupy dywersyjne i zaopatrzenie.

W lipcu 1942 r. powstała Polska Misja Morska, na czele której początkowo stanął kpt. mar. Marian Kadulski, a następnie kmdr por pil. Karol Trzasko - Durski. Na bazie jej działalności można by napisać niejeden doskonały film szpiegowski. Choć początkowo Misja miała zajmować się wyłącznie ewakuacją polskich wojskowych, szybko jednak przy współpracy z brytyjskim Specjal Operation Executive (Dowództwo Operacji Specjalnych) zaczęła wykonywać zgoła odmienne zadania. Polacy dysponowali dwoma małymi jednostkami o napędzie żaglowo - motorowym pozbawione jakiegokolwiek uzbrojenia i oznaczeń, którym nadano nazwy "Seawolf" i "Dogfish". Później "Dogfish" zastąpiony został przez "Seadoga" (w polskiej literaturze obie nazwy są mylone).

Jednym z pierwszych zadań postawionych przed Polakami była ewakuacja marynarzy z rejonu Casablanki. Podczas tego rejsu zmagano się z licznymi przeciwnościami ("humory" starego silnika) i a potrzeby chwili wymagały szybkiej improwizacji (pojawił się problem z transportem ewakuowanych z plaży na pokład "Dogfisha", który został jednak szybko rozwiązany przez kpt. Kadulskiego, choć kosztowało go to jednak kąpiel w morzu). Droga powrotna również nie należała do łatwych - polska jednostka została ostrzelana przez hiszpańską artylerię nabrzeżną (Hiszpanie tłumaczyli się potem ćwiczeniami), przez co musiała zawinąć do portu w Tarifie. Na szczęście kontrola była pobieżna, a oficer hiszpański przyjął do wiadomości wyjaśnienia kpt. Kadulskiego. Było z czego się tłumaczyć - na pokładzie niewielkiej jednostki przebywało przeszło 60 osób! Oficjalnie oba kutry wykonały przeszło 50 podobnych rejsów, ale wydawać się może, że jest to liczba nieco zaniżona.

Niestety nie wszystkie misje kończyły się sukcesami - czasem ewakuowani wpadali w ręce wroga albo same jednostki były silnie ostrzeliwane z brzegu. Polacy przetransportowali nie tylko wojskowych alianckich (w tym całkiem sporą grupę lotników) - na pokładach ich jednostek ewakuowali się też politycy i osoby cywilne.

W niektórych opracowaniach znajdziemy opis potyczki, jaką stoczyła na pełnym morzu polska załoga z nieprzyjacielskim kutrem uzbrojonym, który po ostrzelaniu i obrzuceniu granatami miał ostatecznie zatonąć wraz z całą załogą. Potwierdzenia tego faktu nie ma jednak ani w przekazach historycznych ani w oficjalnych źródłach angielskich czy niemieckich, zatem możemy go traktować jedynie, jako fikcje pisarską.

Polska Misja Morska ewakuowała blisko 600 osób, transportując w druga stronę przeszło 130 ton zaopatrzenia (materiały dywersyjne, uzbrojenie, żywność). Kilkakrotnie przerzucano też w misji specjalnej gen. Kleeberga. Łącznie polskie jednostki w morzu spędziły 350 dni przepływając przeszło 350 tys. mil morskich a polskie załogi zdobyły uznanie alianckiego dowództwa, czego efektem były przyznane licznie odznaczenia i pełne pochwał opisy w brytyjskich opracowaniach (np. "Secret Flotillas" Brooks'a Richards'a)

Także dziś polskie jednostki biorą udział w operacjach specjalnych. Przykładem jest choćby misja ORP "Bielik" w ramach operacji NATO "Active Endeavour" na Morzu Śródziemnym czy tez działania na wodach irackich powadzone przez inne polskie jednostki. Co ciekawe "Active Endeavour" jest pierwszą misją w historii Sojuszu prowadzoną na mocy art. V Traktatu Waszyngtońskiego (mówiącego o kolektywna obrona zaatakowanego członka NATO), jako reakcja na ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku.


Michał Lipka - doktorant Uniwersytetu Gdańskiego, badacz historii polskiej Marynarki Wojennej od chwili jej powstania do czasów obecnych.
0 Tajne
A może by pan Lipka poczytał J. Pertka
11 marzec 2011 : 22:27 R | Zgłoś
0 :)))
Ha ha ha ha popieram wcześniejszą sugestię:)
12 marzec 2011 : 15:52 oh badacze | Zgłoś

Zaloguj się, aby dodać komentarz

Zaloguj się

1 1 1 1

Źródło:

Waluta Kupno Sprzedaż
USD 4.0211 4.1023
EUR 4.2758 4.3622
CHF 4.4105 4.4997
GBP 4.9503 5.0503

Newsletter